- 1 To niesamowite znalezisko ma... 600 lat (15 opinii)
- 2 24-letnia Aneta Kręglicka w 1989 roku (96 opinii)
- 3 Kronika oblężenia Gdańska w 1734 r. (11 opinii)
- 4 Ambona i wieża ciśnień liczą na dotacje (87 opinii)
- 5 Konie i samoloty. Wyspa widziała wszystko (44 opinie)
- 6 Ten gmach znany jest tylko od strony wody (66 opinii)
Mała dziewczynka i niepoprawny recydywista
Pod koniec XIX wieku za jedną markę można było w Gdańsku kupić kilka produktów spożywczych. A mimo to mężczyzna oskarżony o próbę wyłudzenia takiej kwoty trafił do ciężkiego więzienia na półtora roku.
Po południu 10 czerwca 1900 roku, mama wyjęła z portmonetki monetę.
- Pójdziesz Kathe do hali targowej. Kupisz masło i kawę... - powiedziała, wciskając córce pieniążek do rączki - Tylko pamiętaj. Masz iść szybko do sklepu i zaraz wracać - dodała, gdy Kathe była już przy drzwiach.
Dziewczynka skinęła głową, otworzyła drzwi i wyszła na klatkę schodową. Ciekawe miejsce. Niby tylko dużo schodów, drewniane poręcze i drzwi do mieszkań, ale jakie wspaniałe rzeczy można tu robić. Na schodach się skacze, a po poręczy zjeżdża.
Na ulicy Breitgasse (dziś to ul. Szeroka) też może być ciekawie. Takie na przykład płyty chodnikowe. Niby to tylko wielkie, twarde, ciężkie i płaskie placki z granitu, ale znakomicie nadają się do gry w klasy. Wszystkie dziewczynki w szkole lubią tę zabawę. Fajne są też poręcze między chodnikiem a ulicą. Można na nich kręcić fikołki, że aż miło. Krawężniki też są niczego sobie. Podskakiwać nad nimi można, raz w rozkroku, raz obunóż. W grze tej w klasie Kathe nie miała sobie równych; oczywiście wśród dziewczynek, bo chłopcy to ciamajdy i tej zabawy nie lubią. Tylko łuki i proce im w głowie.
Kathe najpierw zagrała w klasy. Sama z sobą oczywiście, bo koleżanek przecież nie było. Później zrobiła kilka fikołków na poręczy koło sklepu pani Roth, a na koniec podskoki nad krawężnikiem w mistrzowskim wykonaniu. Udało się! Wszystko zaliczyła na medal, tyle że pieniążek od mamy jej się gdzieś zapodział. Czyżby wypadł jej z kieszonki w fartuszku? Tak. Zauważyła go. Leżał opodal rynsztoka. Podniosła go czym prędzej i zacisnęła w ręce.
- Hej! Dziecko! - usłyszała nagle tuż nad sobą. - Pomyliłaś się. To była moja marka.
Kathe obejrzała się. Parę kroków od niej stał jakiś pan w śmiesznych wyświechtanych spodniach i przydużej marynarce. Niby się uśmiechał, ale wyglądał nieciekawie. Nieogolony był i pachniał zupełnie jak tata, gdy czasami wraca z pracy. Mama mówi mu wtedy, że czuć od niego stęchlizną i myć mu się każe.
- Wzięłaś dziecko moją markę - powtórzył tamten i pochylił się nad nią. Niedobrze mu z oczu patrzyło.
- A nieprawda! - Kathe mocniej ścisnęła pieniążek w ręce - To pieniążek mojej mamy. Na sprawunki mi dała.
- Pomyliłaś się. Ten pieniądz z kieszeni mi wypadł... - chciał ją złapać za rękę.
Ale Kathe nie była głupia, wiedziała, co trzeba zrobić, bo ją mama nauczyła. Mówiła jej, by nie zadawała się z obcymi, choćby jej nawet cukierki dawali i ładnie wyglądali.
Nie trzeba uciekać. Krzyczeć też nie trzeba. Wystarczy podejść do kogoś dorosłego. Najlepiej do ładnie ubranego, wysokiego pana o słusznej postawie i groźnym spojrzeniu. Kathe dostrzegła takiego wśród przechodniów. Stał na chodniku, przy oknie wystawowym sklepu kolonialnego i miał jasny garnitur z muszką zamiast krawata. Właśnie odwrócił się i spojrzał w jej stronę. Kathe bez wahania podbiegła do niego, a obwieś za nią.
- Daj mi dziecko ten pieniądz. On z kieszeni mi wypadł... - powiedział, ale już nie był taki śmiały.
Owszem, chciał ją złapać za rękę, chciał odebrać jej markę. Nawet pochylił się i zawisł nad nią jak sęp, ale wtedy ten elegancki pan w muszce jak na niego nie spojrzał! Jak nie szarpnął za rękę!
- Weź pan łapy od dziecka! - warknął, że aż ciarki przeszły.
Kathe była teraz spokojna. Właściwego protektora wybrała, choć tamten w wyświechtanych portkach nie dawał za wygraną.
- Dziecko! Przecież to moja marka była - powiedział błagalnie.
Niby był miły, ale za rękę ją ścisnął i ku sobie pociągnął. Pewno w końcu wyrwałby jej ten pieniądz z ręki, ale protektor czuwał.
- Odczep się człowieku wreszcie...
Tamten odsunął się, ale tylko na chwilę. Wyprostował się, mruknął coś pod nosem, z jednej na drugą nogę przestąpił i znowu podszedł.
- To moje ostatnie grosze.... - wymamrotał i znów za rękę ją chwycił.
Myślał pewno, że wyłuska jej z dłoni pieniądze i ucieknie gdzieś sobie szybko. Akurat! Niedoczekanie! Kathe pewnie trzymała monetę w ręce, a obrońca czuwał. Już nie tylko patrzył i warczał groźnie, lecz do czynu przeszedł. Wymierzył obwiesiowi policzek tak siarczysty, że ten aż zachwiał się i do tyłu poleciał. Prosto w rynsztok!
Normalny człowiek dałby już sobie spokój. Odszedłby czym prędzej, zwłaszcza że małe zbiegowisko na Breitgasse się zrobiło. Ludzie jak na komendę zatrzymywali się w miejscu i patrzyli co się dzieje. Tak jest. Normalny człowiek odszedłby czym prędzej, ale tamten w wyświechtanych portkach normalny chyba nie był. Pozbierał się z rynsztoka, ale nawet spodni nie wytarł, tylko doskoczył do tego w muszce. Chciał go pewno uderzyć lub szturchnąć, ale ktoś z tyłu za rękę go złapał. Obwieś odwrócił się wzburzony i na moment jakby zamarł. Policjanta miał przed sobą. Ten patrzył na niego z pobłażliwym półuśmiechem.
- Widzę Müller, że z okradania piwnic na rozbój uliczny się przerzuciłeś - wycedził przez zęby. - Pójdziesz ze mną - dodał i pociągnął obwiesia za rękę.
Kathe podniosła dłoń do oczu i ostrożnie rozchyliła palce. Miała pieniążek, a może w drugiej kieszonce fartuszka jest jeszcze drugi? Spojrzała na tego w wyświechtanych portkach i uśmiechnęła się. Ci dorośli nawet bawić się nie potrafią.
Uczynku Carla Müllera nie rozpatrywał jakiś tam Sąd Ławniczy, czy też Izba Karna. Sprawą zajął się najprawdziwszy Sąd Przysięgłych w dniu 2 października 1900 r., bo choć przedmiot sprawy był w istocie błahy, to jednak przeszłość oskarżonego co niektórym mogła imponować.
Müller większą część swego życia spędził w różnych zakładach wychowawczych i więzieniach, a tuż przed zajściem na Breitgasse też wyszedł po kolejnej odsiadce. Poza tym sam występek też wzbudzał emocje, zwłaszcza wśród przysięgłych. Wszyscy oni zachodzili w głowę, jak można próbować odebrać dziecku pieniądze na środku jednej z najtłumniej uczęszczanej w Gdańsku ulic i doszli do wniosku, że coś takiego mógł uczynić tylko człowiek tak zepsuty jak Müller.
Efekt był taki, że nie tylko obrońca, ale też i prokurator musiał bronić oskarżonego przed surowością przysięgłych i kluczowego świadka oskarżenia kupca Maxa Badena. To on 10 czerwca 1900 r. bronił dziewczynki przed napastliwością Müllera.
Najdłużej debatowano nad kwalifikacją czynu. Początkowo mówiono jedynie o czynnej napaści, ale to przysięgłym nie wystarczyło. Dlatego podniesiono zarzut do rabunku ulicznego i skazano Müllera na półtora roku ciężkiego więzienia.
O autorze
Paweł Pizuński
- historyk, autor m.in. Pocztu Wielkich Mistrzów Krzyżackich i Pierwszego Pitawala Gdańskiego. Opisywane przez niego historie kryminalne pochodzą z gdańskiej prasy z początku XX w.
Opinie (20)
-
2015-10-08 11:36
historia błaha, powiedziałabym nawet że nieciekawa (1)
Ale świetnie napisana. Miło się to czyta. Gratuluję autorowi lekkiego pióra
- 78 7
-
2015-10-09 08:41
...,a na koncu wszyscy zakrzykneli hail hitler i frywolnym krokiem
...pobiegli w kierunku Akademi Medycznej gdzie wytapiano ludzki tłuszcz na mydło.
- 4 3
-
2015-10-08 11:39
Proszę bez "upiększeń" (1)
Ja bym jednak wolał normalny opis przebiegu tego zdarzenia. Bez domysłów i całej otoczki. Zwłaszcza, że wyszło trochę grafomańsko. Po zdania mają przestawiony szyk? Wiem, wiem - stylizowanie na stary język ale bardziej to razi niż pozwala się wczuć w klimat. Wolałbym jednak normalnie opowiedzianą historię, tak jak to do tej pory robiliście, drogie Trójmiasto. Pozdrawiam!
- 12 59
-
2015-10-08 12:17
bez upiększeń historia zajęłaby może akapit...
- 17 2
-
2015-10-08 11:54
Początek niczym baśń Andersena.
- 21 2
-
2015-10-08 12:20
Co za paskudna historia :-) Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki
Powinien zaciukać tego bachora po wyjściu z paki ;-) Dobrze, że go nie oskarżyła jeszcze o zły dotyk.
- 25 14
-
2015-10-08 12:26
(1)
A teraz? Teraz takiemu nic nie można zrobić. Pobije, okradnie a i tak zostanie wypuszczony. Z resztą. Takich ludzi, którzy reagują tez pozostało niewielu..
- 17 9
-
2015-10-08 12:33
Nie zauważyłeś, że historia jest przewrotna i nie wiadomo kto jest negatywnym bohaterem?
- 13 0
-
2015-10-08 13:14
A teraz prawnuczek Mullera
gra w Bayernie Monachium za miliony marek :)
- 22 1
-
2015-10-08 13:22
przerost formy nad treścią, nieudolny jednak, grafomania
- 9 32
-
2015-10-08 13:26
Artykuł na 5
Krótki ciekawy i lokalny. Może zatrudnijcie autora na etacie jako wzorzec miary a skończą żenujące dla redakcji poprawki w komentarzach ze strony internautów choćby dotyczące odmiany przez przypadki o logice formułowania myśli nie wspominając.
Obecnie sprawy by potoczyły się zupełnie inaczej dzięki naszym POlitykom.- 10 5
-
2015-10-08 13:27
Kapitalne
Świetne opowiadanie i do tego te stare pocztówki; można "poczuć" klimat starego Gdańska.
- 23 4
-
2015-10-08 14:39
Szeroka (2)
Widać, że dzisiejsza ul. Szeroka nijak ma się do oryginału - na początku XX w. to była przepiękna ulica - na kamienicach różne zdobienia gzymsy etc.
Warto byłoby dzisiejszą ul. Szeroką upiększyć o historyczne zdobienia a nie malować kamienice jakimiś bohomazami jak to ma miejsce obecnie.- 17 3
-
2015-10-08 16:45
(1)
do tego te p..... reklamy
- 4 0
-
2015-10-08 16:46
I plakaty wyborcze, na kt nikt nie patrzy
- 5 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.