• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Łup głodnych wagarowiczów

Paweł Pizuński
13 listopada 2015 (artykuł sprzed 8 lat) 
Plaża w Brzeźnie. To tu, zamiast do szkoły, trafili bohaterowie historii opisanej przez Pawła Pizuńskiego. Plaża w Brzeźnie. To tu, zamiast do szkoły, trafili bohaterowie historii opisanej przez Pawła Pizuńskiego.

Zabranie małej dziewczynce pieniędzy, za które można było kupić tuzin butelek piwa, dwaj uczniowie przypłacili wyrokami trzech i czterech miesięcy więzienia.



Otto, Ernst i Eryk, choć byli w różnym wieku, znali się dobrze z jednego podwórka. Zelówki niejednej pary butów zdarli na wspólnych grach, podchodach, gonitwach i walkach. Owszem, nie raz się pokłócili. Nie raz pobili się tak, że krew pociekła, ale jeden drugiemu krzywdy przecież by nie zrobił. Zawsze, po największych nawet sporach, godzili się, jak na najlepszych kumpli przystało. Łączyło ich przecież więcej, niż mogłoby dzielić. Kiedyś, przed laty, były to wspólnie rozbite szyby i lampy uliczne, a od czasu, gdy do szkoły ich wzięli, łączyły ich godziny spędzone na wagarach.

Tego dnia rano spotkali się przed cukiernią Krausego. Szkoła była tuż za rogiem, jakieś sto metrów ulicą w bok. Dzieciaki złaziły się powoli, z wszystkich stron, w wejściu zaś stał woźny z trzcinką w ręce. Biada, gdyby który śmiał krzyczeć, gwizdać, pluć czy biegać. W szkole każdy zachowywać się musiał z należytą powagą, bo jak nie, to trzcinka szła w ruch. Niczym miecz katowski wędrowała szybko do góry i lądowała ze świstem na karku lub siedzeniu delikwenta, który śmiał się narazić. Właśnie jeden już dostał. Kajet mu się zachciał podrzucać do góry, to i dostał za swoje.

Otto Grabowski, Erich TrokatErnst Stobbe patrzyli na to przez chwilę z bezpiecznego dystansu, ale choć mieli przy sobie tak kajet, jak i po kilka ołówków, to żaden jakoś się nie ruszał. Bardziej interesujący od szkoły widok mieli przecież przed sobą, w witrynie cukierni. Precelki, biszkopty, obwarzanki, serniki, szarlotki. Eklery, strucle, rolady, chałwy. Drożdżówki, galarety, wafle i bezy. Boże! Chętnie zjedliby coś z tego, a tu nagle dzwonek dobiega z oddali. Trzeba by iść do szkoły, ale czy to się chciało?

  • Wnętrze oliwskiej cukierni pana Kocka.
  • Być może widok podobnej do tej cukierni sprawił, że Otto, Ernst i Eryk postanowili za wszelką cenę kupić sobie słodycze, co ostatecznie dwóch z nich zaprowadziło za kraty.

Pierwszy poruszył się Otto. Najmłodszy z nich był, to i najbardziej tchórzem podszyty. Wyszedł za róg kamienicy, ale Ernst wnet go cofnął.

- Gdzie idziesz gamoniu! - złapał go za kołnierz i pociągnął ku sobie. - Chcesz dostać za spóźnienie?
Fakt. O tym zapomniał. Każdy, kto wchodził po dzwonku dostawał lagą przez tyłek aż miło.

- No więc co robimy? - zapytał.
- Idziemy, ale nie do szkoły - zarządził Ernst. Był spośród nich najstarszy, więc go posłuchali. Miał już czternaście lat.
- No to dokąd idziemy? - zapytał najmłodszy, Grabowski. Miał 12 lat
- Najpierw przed siebie, a później się zobaczy - odpowiedział tamten.

Więc poszli.

Najpierw szli ulicą byle dalej od szkoły, później jednak stwierdzili, że we Wrzeszczu zbyt duszno jest letnią porą, bo i duszno było bez dwóch zdań. Niemiłosierny żar z nieba się lał, a wiatru żadnego. Pojedyncze obłoki płynęły leniwie po czystym, lipcowym niebie, gdzie więc w taki dzień iść najlepiej, gdy morze niedaleko? Do Brzeźna, zamoczyć nogi i połazić po plaży.

Molo w Brzeźnie z widokiem na plaże i budynek domu kuracyjnego. Molo w Brzeźnie z widokiem na plaże i budynek domu kuracyjnego.

* * *

W drogę powrotną do Wrzeszcza wyruszyli, gdy zegar na kościelnej wieży wybijał południe. Mokre włosy, bose stopy, buty w rękach, podwinięte nogawki spodni, koszule rozpięte. Nie było im już duszno, lejący się z nieba żar też nie przeszkadzał, ale był inny problem. Od rana nic nie jedli, więc kiszki im marsza grały. Z sadu po drodze udało im się zwędzić trochę jabłek, ale czy ktoś jest w stanie najeść się na pół dojrzałymi owocami? Nie. Samymi owocami żołądka oszukać się nie da. Trzeba go napełnić czymś bardziej konkretnym.

- Moglibyśmy bułki kupić... - stwierdził Grabowski, gdy mijali jakąś piekarnię.
- Tak? - Stubbe uśmiechnął się kwaśno - A pieniądze masz?

Fakt. Nikt z nich nie miał nawet feniga.

- Myślałem, że macie choć pół marki.
- Gdybym miał tyle pieniędzy, to nigdzie bym się z wami nie szwendał, tylko do gospody poszedł, jak mój stary.
- Uważaj, bo by cie puścili - zarechotał Trokat, ale zaraz przestał, bo mu Stobbe przyłożył w bok, aż jęknął.

I wtedy zobaczyli tę małą na drodze. Szła w ich stronę podskakując co chwila raz na jednej, raz na drugiej nodze, Mała, jak mała: fartuszek w kwiatki, spódniczka w szkocką kratę, białe podkolanówki, jasne włosy splecione w dwa warkoczyki, kremowa bluzka z krótkimi, bufiastymi rękawami. W sumie nic ciekawego. Ciekawe było to, co robiła w tej okolicy.

- Założę się, że starzy ją do sklepu posłali - powiedział Trokat.
- Pewno do tej piekarni, co my ją po drodze mijali.
- Więc smarkula ma pieniądze... - odkrywczo zauważył Stobbe.

Przystanęli. Mała rzeczywiście trzymała coś w ręce.

- Jakby jej zabrać, to byłoby nie tylko na bułki.... - zauważył Trokat.
- Na drożdżówki, a może i na bezy.... - rozmarzył się Grabowski.
- Ech, ty bezo.... - mruknął pogardliwie Stobbe i przeszedł na drugą stronę pokrytej żwirem drogi.- Gdzie idziesz mała? - zagrodził jej drogę.
- Nie twoja sprawa - przystanęła.
- Patrz, jaka wyszczekana... - roześmiał się, ale zaraz spoważniał. - Co masz w ręce? - spojrzał na nią groźnie.
- Mówiłam. Nie twoja sprawa.... - zrobiła krok naprzód. Próbowała go ominąć, ale Stobbe ani myślał zejść z drogi.
- Jak dasz nam pieniądze, to nic ci nie zrobimy.
- Nic wam nie dam.... - odpowiedziała przez zęby i mocniej zacisnęła palce. Miała jakieś dziesięć lat.

Znowu chciała go wyminąć, ale Stobbe ani myślał ustąpić. Chciała zawrócić i puścić się biegiem do domu, ale Grabowski i Trokat stali już za placami. Z desperacją popchnęła Stobbego, ale ten nawet nie drgnął. Patrzył na nią z góry i uśmiechał się kpiąco.

- Lepiej daj nam te pieniądze - powiedział spokojnie.
- Do więzienia was wsadzą...
- Nie twoje zmartwienie.... - wzruszył ramionami i złapał ją za rękę.

Moneta 1-markowa z 1900 roku. Moneta 1-markowa z 1900 roku.
Wyrwała się gwałtownie i jeszcze mocniej zacisnęła dłoń. Chciała wetknąć ją do kieszeni fartuszka, ale Trokat z Grabowskim złapali ją z dwóch stron za ręce, Stobbe zaś bez specjalnego trudu odgiął palce. To, co znalazł wewnątrz wyraźnie go zawiodło. Mała miała tylko markę i 10 fenigów.

* * *

Stobbe podzielił łup tak, że sobie wziął 90 fenigów, a wspólnikom dał po 10.

- Dlaczego sobie wziąłeś więcej? - zapytał Trokat.
- Bo to ja odebrałem tej małej pieniądze - odpowiedział.
- Ale myśmy ci pomogli.
- Też mi pomoc... - wzruszył ramionami - Sam dałbym radę.

Roztrącił ich i ruszył dalej drogą do Wrzeszcza. Trokat i Grabowski spojrzeli po sobie. Mogli jeszcze protestować, ale czy by to co dało? Stobbe spośród nich i tak był najsilniejszy. Chcąc nie chcąc podążyli w ślad za nim, ale do upragnionej cukierni Krausego nie doszli. Mała wróciła z płaczem do domu, poskarżyła się matce, a ta dała znać pierwszemu lepszemu policjantowi. Ten dogonił ich rowerem zanim doszli do Wrzeszcza.

***

Izba karna zajęła się tą sprawą 26 października 1901 r. Choć obrońca wnosił o łagodną karę wskazując na młody wiek sprawców, wyrok zapadł surowy. Stobbe skazany został na trzy, a Trokat na cztery miesiące więzienia. Jedynie Grabowskiego potraktowano łagodniej. Ponieważ uznano że był najmniej zaangażowany w kradzież, dostał tylko dwa tygodnie więzienia.

Na początku wieku wykwalifikowani robotnicy stoczniowi zarabiali w Niemczech ok. 20 marek tygodniowo. Zdjęcie wykonane ok. 1900 r. Na początku wieku wykwalifikowani robotnicy stoczniowi zarabiali w Niemczech ok. 20 marek tygodniowo. Zdjęcie wykonane ok. 1900 r.

Budżet rodziny robotnika stoczniowego z roku 1911

tygodniowy zarobek robotnika (59 godzin pracy) - 19,47 marki.
składkę w kasie chorych - 0,54 marki
czynsz - 3,5 marki
podatki - 0,18 marki
ubezpieczenia - 1,5 marki
buty - 1, 1marki
odzież - 1,1 marki
opał - 0,75 marki
światło - 0,35 marki
książki dla dzieci - 0,65 marki
prasa - 0,7 marki
składki związkowe - 0,95 marki
suma wydatków to 10,86 marki, więc na żywność pozostawało 8,6 marki dla 4 osób

1 kg cielęciny lub wołowiny - 1,9 marki
1 kg wieprzowiny - 1,6 marki
15 butelek 0,33 piwa - 1,25 marki

źródło: Forum Odkrywca

O autorze

autor

Paweł Pizuński

- historyk, autor m.in. Pocztu Wielkich Mistrzów Krzyżackich i Pierwszego Pitawala Gdańskiego. Opisywane przez niego historie kryminalne pochodzą z gdańskiej prasy z początku XX w.

Opinie (18) 1 zablokowana

  • (6)

    Wychodzi stawka 0,33 marki na godzinę.Na czynsz trzeba było pracować około 11 godzin.Drogie było jedzenie,prasa,książki w porównaniu do dzisiejszych czasów..Nieduże obciążenie administracyjno-podatkowe.Kilogram wieprzowiny to 5 godzin..Jeżeli policzyć dzisiaj przeciętną stawkę 10 zł/godz to życie w sumie kosztowało podobnie.
    Tygodniowo 59 godz to miesięcznie 236 do 250 godz pracy.Dzisiaj za tyle godzin wychodzi 2500 zł,Wówczas 82,5 marki.Można było kupić 51,5 kg wieprzowiny i 990 piw.Dzisiaj za 2500 zł można kupić dwa razy tyle mięsa co wówczas i około 100 butelek piwa
    Czynsz był 5 razy niższy niż dzisiaj,nie mówiąc o podatkach.Widać im większa demokracja tym więcej trzeba płacić na tych co pasożytują na demokracji

    • 86 6

    • (3)

      25 zł za piwo płacisz ? ;-)
      Czyli dzisiaj też ok 1000 piw można kupić.
      Pozdrawiam.

      • 5 2

      • Zgadza się jedno 0 się nie zapisało

        • 6 0

      • 1000 piw miesięcznie! Lodówka z reklamy Carl... byłaby zbyt mała na schowanie moich skarbów! Cholernie

        • 5 0

      • ja płacę 6-8 do 10 zł za piwo w sklepie

        • 2 7

    • ALE jest różnica - wtedy to było mięso, a dziś "wyrób mięsopodobny"

      Dzisiaj za 2500 zł można kupić dwa razy tyle mięsa co wówczas

      • 10 1

    • drogie piwo pijesz, po 25 zł za flaszkę... :)

      • 0 0

  • szakujaco niskie sa obciazenia podatkowo-zdrowotne (1)

    jesli to porownac do obecnych

    • 34 3

    • Do zdrowotnych to już w ogóle.Raz płacisz składki zdrowotne które chyba przepadają zanim dotrą do budżetu ,a drugi raz u lekarza na którego były te składki

      • 7 0

  • Wakacyje z Deduchami (3)

    A czy (...) Pojedyncze obłoki płynęły leniwie po czystym, lipcowym niebie (...) to nie oznacza że wtedy były wakacje?

    • 9 3

    • chyba z Dudami raczej....

      • 1 1

    • (1)

      w tekście jest nawet wspomniane że to lipiec,.może w tamtych czasach dzieciaki nie mieli wakacji?

      • 1 0

      • Nie miały tłuku

        • 0 2

  • Fajne opowieści

    Bardzo fajne są wasze publikacje takich opowieści o dawnych czasach Gdańska, bardzo miło z zainteresowaniem mi się to czyta.. Raz śmiesznie a raz poważnie. Coś innego, odskocznia od codziennego dnia.
    Pozdrawiam.

    • 38 2

  • Więcej takich artykułów! Super to się czyta.

    • 27 1

  • moze cos z polskim akcentem ??? (2)

    - najstarsze polskie groby w Wejherowie ...........
    - jak o bylo z Kaszubami w trakcie II WS - czemu nie zostali wysiedleni itd... i jak ich potraktowala nowa ludowa wladza
    - gdzie i czemu tam lądowali żołnierze gen Hallera tzw błękitni
    - Gdyby nie Gdynia to jakie byly alternatywy
    - zasłużone polskie rody na Pomorzu
    zdaje sie jest o czym pisać zamiast wyciągać pruskie historyjki

    • 3 9

    • Oliwa do lat 20 u.w była odrębnym miastem...

      Należała natomiast do WMG, które funkcjonowało jako państwo, Staats Free Stadt Danzig. I jako takie było pierwszym państwem na które napadły Niemcy , III Rzesza w 1939r. po czym bezprawnie wcielono WMG do Rzeszy, gwałcąc postanowienie Traktatu Wersalskiego dot. w/w państwa WMG. Do dzisiaj nikt nie zniósł postanowień Traktatu Wersalskiego co do WMG.

      Szkoda, że ten pazerny portal nie pozwala wklejać linków.

      Poszperajcie w necie wpisując w/w słowa po niemiecku.

      • 1 1

    • o żołnierzach generała Hallera czytałem tu kika razy

      historia.trojmiasto.pl/Podwojne-zaslubiny-Polski-z-morzem-n50994.html

      • 2 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Sprawdź się

Sprawdź się

Pierwszą szkołą wyższą, uruchomioną w Gdańsku po zakończeniu II wojny światowej była:

 

Najczęściej czytane