• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

'Kto w jego śpi obrębie, ten już wszystko wie o dębie...'

Jarosław Kus
4 sierpnia 2017 (artykuł sprzed 6 lat) 
Historyczny dąb, który na ul. Portowej w Gdyni rósł na pewno do końcówki lat 30. XX wieku. Historyczny dąb, który na ul. Portowej w Gdyni rósł na pewno do końcówki lat 30. XX wieku.

Kilka tygodni temu wspominaliśmy o pomyśle upamiętnienia historycznego dębu, który rósł przed laty na środku ulicy Portowej w Gdyni. Okoliczności, w jakich to wiekowe (o metryce co najmniej średniowiecznej) drzewo zniknęło z gdyńskiego krajobrazu, nie są jasne: trudno nawet jednoznacznie orzec, czy dąb ścięto jeszcze przed rokiem 1939, czy już pod niemiecką okupacją. Dębem interesowano się już przed wojną.



Osiemdziesiąt lat temu, gdy sprawą dębu zajęła się "Gazeta Gdańska" z 3 sierpnia 1937 r., los drzewa nie był jeszcze jednak ostatecznie przesądzony, o czym świadczy list Zofii Plewińskiej-Śmidowiczowej.

Z jego lektury dowiadujemy się, że "stary dąb z rozkrzyżowanymi ramionami, na jezdni ulicy Portowej", był wówczas pomnikiem - symbolem jednoznacznie kojarzonym z miastem, a "ktokolwiek zwiedzał Gdynię, ten widział i podziwiał prastare to drzewo". Wiele osób domagało się jednak jego wycięcia, ponieważ "dąb zagradzał jezdnię", za nic mając sobie to, że był on nie tylko pomnikiem historii, ale też uosobieniem tradycji - "nie tej tradycji złej, tradycji piasków, mokradeł, lichych chat i złych dróg niegodnych nowoczesnego miasta, ale tradycji pięknej" - i "zielonym uśmiechem boru pośród wyniosłych murów".

Przytoczony w liście opis stanu drzewa zbliża nas do wyjaśnienia powodów jego zniknięcia z miejskiego krajobrazu (tutaj funkcjonują różne wersje tego smutnego końca): wiadomo więc, że w roku 1937 dąb obramowany był "wąskim kamiennym pierścieniem", który - jak zauważyła pani Zofia - mógł przyczynić się do obumierania drzewa. Bo przecież wszystkim jest "wiadomo, że korzenie drzewa rozpościerają się pod ziemią mniej więcej tak szeroko, jak sięga obwód jego korony", a "warstwa porowatej ziemi przykrywająca korzenie, przepuszcza wilgoć niezbędną dla życia rośliny" i że "w tę ziemię przecie wsiąkają życiodajne deszcze". Dlatego też ogrodnicy miejscy "pozostawiają wokoło (...) obwód wolny od płyt chodnika przynajmniej metrowej średnicy", co zapewnia drzewom prawidłowy i zdrowy wzrost. Dąb z ulicy Portowej dusił się natomiast "pod jezdnią z asfaltu w pierścieniu, którego odległość od mocarnego pnia, wahała się od 25 - 40 cm", a niewielka powierzchnia, mającej zapewnić mu życie ziemi, była "ubita twardo jak klepisko" i zasypana śmieciami. Czy w tej sytuacji mogło więc w ogóle kogoś dziwić to, że "gałęzie dębu częściowo usychały"? Jego sytuacji nie poprawiał też brak odpowiedniej opieki, o czym świadczy fakt, że "liście drzewa, widocznie nie spryskiwane nigdy płynem przeciw szkodnikom", były "pokryte od spodu tarczowatymi pasorzytami [!]" i "pożerane przez liszki".

Jak wszyscy wiemy, wiekowy dąb ostatecznie z Gdyni zniknął, "nie ze starości, ale z braku najniezbędniejszych warunków istnienia". Jakże proroczo brzmią w tym kontekście słowa sprzed lat: "Gdynia za żadną cenę nie kupi sobie starego dębu z kilkusetletnią tradycją", bo po prostu "patriarchy kupić sobie nie można"...

Problemów "najmłodszemu miastu Rzeczpospolitej" przysparzała jednak nie tylko historia... W tym "olbrzymim, bo ponad 100-tysięcznym skupisku ludzkim", mieszkańcom szczególnie dotkliwie dawał się we znaki brak wystarczającej liczby mieszkań.

Problem dotykał przede wszystkim najbiedniejszych, którzy szukając jakiegokolwiek dachu nad głową, zamieszkiwali nawet w barakach, będących "niekiedy nędznymi lepiankami służącymi jako mieszkania". W latach 30. całe osiedla takich baraków pojawiały się w różnych miejscach śródmieścia, a "próby usuwania zbyt natrętnie wciśniętych w śródmieście kolonii barakowych kończyły się najczęściej niepowodzeniem, gdyż usunięte w jednym miejscu rudery, jak grzyby po deszczu - pojawiały się w mrocznych zakamarkach uliczek i placów w liczbie zwiększonej".

By rozwiązać ten problem, podjęto decyzję o budowie "nowego, przyszłego, europejskiego osiedla barakowego", zlokalizowanego w pobliskim Chwarznie.

"Usuniętym z terenu miasta mieszkańcom często nielegalnie pobudowanych baraków" przekazano "podziałki [!] o powierzchni ca 2000 m kw.", które - co ciekawe - z inicjatywy Towarzystwa Budowy Osiedli obsadzano kartoflami. Każdy osadnik otrzymywał też: plany baraku, cztery tysiące cegieł oraz pomoc w zakupie i transporcie tanich materiałów budowlanych.

  • Baraki mieszkalne w Gdyni, połowa lat 30. XX wieku.
  • Baraki mieszkalne w Gdyni, połowa lat 30. XX wieku.
  • Baraki mieszkalne w Gdyni, połowa lat 30. XX wieku.
I chociaż Chwarzno leżało wówczas "dość daleko poza miastem za Witominem" na "terenie administracyjnym powiatu Wejherowo", to jego przyszli mieszkańcy, "obywatele Gdyni", mieli zagwarantowane zachowanie "nabytych praw stałych mieszkańców Gdyni". W dalszej przyszłości planowano również "administracyjnie wcielenie [Chwarzna] do Wielkiej Gdyni". Niestety, pewne uczucie niedosytu pozostawiało jednak nieco ślamazarne tempo realizacji całego przedsięwzięcia.

Dzisiejszą podróż w czasie nad polskie morze wyjątkowo kończymy nie w wodzie, lecz w powietrzu. W pierwszej połowie sierpnia - "dorocznym zwyczajem" - w czasach II Rzeczpospolitej odbywały się obchody Tygodnia Lotniczego.

Z inicjatywy Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej organizowano imprezy, których celem była popularyzacja rozwoju lotnictwa i sportu lotniczego oraz finansowanie zakupu samolotów dla wojska. W Gdyni promowano awiację urządzając dwie wystawy, dancingi (w tym jeden "z udziałem znanego artysty Aleksandra Żabczyńskiego", jednego z najpopularniejszych polskich aktorów dwudziestolecia międzywojennego) oraz oferując "niebywałą atrakcję", czyli "wycieczką na pełne morze" z "dancingiem" (przy udziale "dwóch orkiestr salonowych").

Dochód z imprezy przeznaczono "na dozbrojenie Lotnictwa, jednej z najważniejszych broni doby obecnej".

*tytuł artykułu jest cytatem z wiersza Jana Brzechwy, "Poszła w las nauka"

Źródło: "Gazeta Gdańska" nr 176 z 3 sierpnia 1937 r. Skany pochodzą z Pomorskiej Biblioteki Cyfrowej.

Opinie (19) 2 zablokowane

  • Wie ktos

    Gdzie znajdowaly sie te osiedla baraków chwarznienskich? Moze zostaly po nich jeszcze jakies slady?

    • 13 2

  • A w gdyni (3)

    Dalej ludzie mieszkają w barakach.

    • 18 3

    • Na Oksywiu (1)

      • 0 0

      • Na Grabówku również

        Jeszcze stosunkowo niedawno ('80-90) były resztki baraków obozu pracy przy Zakręcie do Oksywia.

        • 0 0

    • "substandardową" zabudowę Gdyni z tamtego czasu

      Można znaleźć we wszystkich zakątkach tego miasta.

      • 0 1

  • (1)

    To się Wytnie

    • 7 3

    • Po lewej widać szyld

      Bywało się w słynnej restoracji ;Pod Dębem"

      • 1 0

  • ten Dąb

    to by może i by dało rade uratować przed kornikami ale tylko siekierą.

    • 10 2

  • Pierwszy raz słyszę,

    że w Gdyni ludzie mieszkają w burakach

    • 2 2

  • Minister

    i tak by go ściął.

    • 8 5

  • Napiszcie kolejny artykuł o kasztanie z Wajdeloty.

    Był więcej wart od całej rewitalizacji, z nim rondo miało swój niepowtarzalny klimat.

    • 10 1

  • Pewnie

    przedwojenny Szyszko zadziałał.
    ... bo dąb miał korniki ...

    • 8 4

  • portowa (1)

    Moja babcia mieszkala na ul.Portowej i miala tez zdjecie z tym debem.Mieszkala tam w czasie wojny .To ten DAB jeszcze tam byl.!!!

    • 13 0

    • Bardzo ciekawa informacja. Czy na 100% to zdjęcie nie mogło być wykonane np. tuż przed samą wojną? Fajnie by było jakby się udało na tym forum ustalić losy tego pięknego drzewa. Póki mogą jeszcze żyć ostatni świadkowie...

      • 2 0

  • Baraki

    wyglądają bardzo współcześnie, jak te dla opornych lokatorów, wykwaterowanych za niepłacenie czynszu.

    • 2 2

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Sprawdź się

Sprawdź się

W którym sopockim budynku znajdowała się sala balowa z kasynem?

 

Najczęściej czytane