• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Kilka ciężkich dni baterii Canet

Michał Lipka
20 czerwca 2011 (artykuł sprzed 12 lat) 
Ocalałe działo baterii Canet. Ocalałe działo baterii Canet.

Spacerując nadmorskim szlakiem między Gdynią a Gdańskiem, spotkamy wiele pozostałości po II wojnie światowej - np. starą Torpedownię, jak również fortyfikacje z późniejszego okresu - np. Baterie Artylerii Stałej. Jest także takie miejsce, które, dzięki pomysłowości i determinacji walczących tam polskich żołnierzy, zapisało piękną kartę w historii Kampanii Wrześniowej.



Działo na stanowisku, z widokiem na zatokę. Działo na stanowisku, z widokiem na zatokę.
Schleswig-Holstein nie mógł sobie poradzić z gdyńskim działem. Schleswig-Holstein nie mógł sobie poradzić z gdyńskim działem.
Uszkodzone podczas nalotu 1 września działo oksywskiej baterii. Uszkodzone podczas nalotu 1 września działo oksywskiej baterii.
Jednym z największych sojuszników Polski w okresie dwudziestolecia międzywojennego była Francja. Dziś oczywiście możemy dyskutować nad samą istotą tego sojuszu, gdyż rząd francuski przeważnie wykorzystywał go do przeforsowywania swoich ofert w wielu przetargach. Efekty tych działań, niestety, czasem nie należały do najlepszych - budowy okrętów znacznie się przeciągały i pełne były niedoróbek. Czasem też przekazywano Polakom sprzęt niemalże z demobilu, jak choćby zakupione w 1924 roku dwie armaty morskie typu Schneider Canet kalibru 100 mm wz. 1891. Chyba nikt wtedy nie przypuszczał, że niebawem jedno z tych dział mocno da się we znaki Niemcom.

Początkowo oba działa zamontowano na kanonierkach OORP Generał Haller i Komendant Piłsudski, ale szybko uznano, że są one po prostu za duże i grożą stateczności jednostek. Po demontażu zapadła decyzja o sformowaniu z nich baterii lądowej na Kępie Oksywskiej. Z jednej strony była to niezwykle trafna decyzja, gdyż w zasięgu dział znajdował się szeroki rejon Zatoki Gdańskiej oraz wejście do Gdyni. Była to Główna Baza Marynarki Wojennej, co utrudniałoby ewentualne próby wtargnięcia do niej sił nieprzyjaciela.

Z drugiej strony Kępa była jednak odsłoniętym płaskowyżem, pozbawionym jakiejkolwiek osłony przed obserwacją i bombardowaniami. Wokół baterii wykopano transzeje i nieliczne ziemianki - silniejszych umocnień nie zdążono przed wojną wybudować.

Początkowo bateria otrzymała numer ewidencyjny "13" i podporządkowano ją 1 morskiemu Dyonowi Artylerii Przeciwlotniczej. W późniejszym okresie zrezygnowano z numeracji i tak do historii przeszła ona pod nazwą baterii Canet. Warto tu odnotować, że latem 1939 roku w rejonie głównej bazy nie sformowano żadnej baterii artylerii stałej - obronę powierzono właśnie baterii Canet, nielicznym bateriom w rejonie Helu i baterii cyplowej, dysponującej większą siłą ognia - jej działa miały kaliber 152,4 mm. Dziś możemy je oglądać w Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni. Dowództwo nad baterią objął kpt. art. Antoni Ratajczyk, natomiast na stanowisko jego zastępcy wyznaczono chor. mar. Stanisława Brychcy.

1 września zastał załogę baterii w stanie podwyższonego pogotowia bojowego, jaki utrzymywano od pewnego czasu. Niestety, nalot, który niebawem nastąpił, mimo silnego wsparcia 1. baterii z morskiego dywizjonu artylerii przeciwlotniczej, zakończył się dla Niemców dużym sukcesem - jedno działo z baterii zostało przebite odłamkiem i nie nadawało się już do użycia.

Niedługo potem artylerzyści wpadli na pomysł zamaskowania drugiego działa, które upodobniło się do powalonego pnia drzewa, a w pewnej odległości ustawili imitacje dział. Fortel był na tyle udany, że następne naloty nieprzyjacielskie, podobnie jak i ostrzał pancernika "Schleswig - Holstein", skupiły się właśnie na makietach.

Pierwsze starcia z okrętami niemieckimi zanotowano 4 września, kiedy na Zatokę Gdańską wpłynął zespół trałowy komandora Friedricha Ruge, którego zadaniem było oczyszczenie toru wodnego z ewentualnych min. Załoga polskiej baterii poczekała na dogodny moment, po czym przywitała Niemców ogniem. Choć przewaga ognia była po stronie niemieckiej (dysponowali m.in. dwoma działami kal. 105 mm), wobec coraz częstszych wybuchów pocisków przy burcie jednostki flagowej, kmdr Ruge nakazał odwrót do bazy. Stamtąd - według niemieckich dokumentów - wysłał pełen oburzenia raport do dowódcy generała admirała Albrechta, w którym informował o silnym ogniu co najmniej kilku dział, w wyniku którego zmuszony był przerwać operację.

Kolejne dni to dla Polaków nieustanna obrona przed zmasowanymi atakami ze strony morskiej i powietrznej. Te pierwsze nasiliły się zwłaszcza po 7 września, kiedy to skapitulowało Westerplatte i "Schleswig - Holstein" mógł już w pełni poświęcić czas na niepokorną baterię. Na jej teren 9 i 10 września spadło przeszło 10 pocisków 280 mm i 200 kal. 150 mm. 10 września Niemcy, przeświadczeni o całkowitym zniszczeniu baterii, wpłynęli ponownie na wody Zatoki Gdańskiej i... ponownie zmuszeni zostali do odwrotu.

Polacy znów bowiem zastosowali sprytny fortel - wystrzelili trzy szybkie salwy do pierwszego okrętu w szyku, następne trzy kolejne szybkie salwy do drugiego okrętu, aż wreszcie podobnie ostrzelali trzeci okręt. Niemcy, przekonani że dostali się pod ostrzał trójdziałowej, świetnie wyszkolonej baterii (pociski padały w bezpośredniej bliskości jednostek), szybko postawili zasłonę dymną i wycofali się. Pod osłoną nocy próbowali użyć małych łodzi motorowych do trałowania, ale, powitani celnym ogniem, znów musieli salwować się ucieczką.

"Zmiękczenie" uporczywej baterii ponownie przekazano niemieckiemu pancernikowi i lotnictwu, ale wyniki, nie licząc dużych strat w krajobrazie, były na szczęście niewielkie. 14 września dochodzi do kolejnej potyczki z siłami kmdr Ruge, który zaokrętował się na pokładzie torpedowca T 196. Niemcy tym razem postanowili uciszyć swym ogniem baterię Canet i wtedy spokojnie przeprowadzić trałowanie. Ponownie przewaga ognia była po ich stronie, ale też ponownie górą byli Polacy. Na nic zdały się manewry za zasłoną dymną czy też maksymalne zbliżenie się do brzegu, aby wypatrzyć polskie stanowisko.

Armata z oksywskiej baterii w kilku salwach wstrzelała się i pociski zaczęły obramowywać niemieckie okręty. Kmdr Ruge zmuszony był ponownie wydać rozkaz do odwrotu, ale nie zrezygnował z zamiaru trałowania. Już po kilku godzinach ponownie pojawił się w Zatoce ze swoimi okrętami. Tym razem lekcja dana mu przez Polaków była jeszcze dotkliwsza, gdyż, oprócz baterii Canet, do walki przyłączyły się działka artylerii przeciwlotniczej oraz helska bateria. Wobec takiej siły ognia kmdr Ruge ponownie zmuszony był salwować się ucieczką.

Niemcy nadal nie byli pewni, czy wody Zatoki są wolne od polskich min, dlatego nie zdecydowali się na przesunięcie "Schleswiga - Holsteina" w bezpośrednią bliskość Kępy Oksywskiej, co niewątpliwie negatywnie odbiłoby się na sytuacji polskich obrońców. 17 września ponownie doszło do konfrontacji baterii Canet z siłami kmdra Ruge - tym razem przeciwko polskiemu działu 100 mm stanęło 6 kal. 105 mm. Bilans zwycięstw i porażek ponownie wypadł korzystnie dla strony polskiej, a kmdr Ruge jako przyczynę odwrotu tym razem podał niesprzyjające warunki atmosferyczne.

Niestety, 19 września 1939 roku nadszedł kres walk baterii Canet. Nie pokonały jej niemieckie pociski, lecz brak amunicji. Nie przeszkodziło to jednak wcześniej - po raz kolejny! - przegonić z Zatoki sił nieszczęsnego kmdr. Ruge. Południem 19 września Polacy wystrzeliwują do niemieckich trałowców ostatnie 40 pocisków, po czym własnoręcznie uszkadzają działo, a następnie przechodzą do lądowej obrony wybrzeża.

W toku działań bojowych bateria Canet wystrzeliła przeszło 100 pocisków, skutecznie walcząc z przeważającymi siłami nieprzyjaciela i uniemożliwiając im trałowanie wyznaczonego obszaru.

Opinie (32) 3 zablokowane

  • Brawo dla polskich bohaterów (4)

    Brawo dla tych którzy walczyli o polskie morze z hitlerowskim nawałem

    • 103 4

    • A teraz możemy postrzelać z procy lub łuku.

      • 15 8

    • negacja bohaterstwa polskich żołnierzy przez wnuka dziadka z wehrmachtu

      • 8 20

    • Polacy bronili się, ginęli za Polskę

      a teraz kolejne rządy sprzedają, co jeszcze z niej zostało.
      I po to zginął mój dziadek?

      • 11 6

    • Brawo rowniez dla bohaterow radzieckich !

      ktorzy nas pozniej oswobodzilii !

      • 0 6

  • Wielki szacunek i pamięć...

    • 68 3

  • .. mogli by film o tym nakręcić (3)

    ... tylko nie w wersji hollywoodzkiej z wątkiem miłosnym w tle.
    Co do artykułu to jestem pełen podziwu. Uwielbiam podobne artykuły czytać.

    • 77 2

    • Po co ten wątek miłosny (2)

      psuje on każdy film wojenny

      • 3 5

      • (1)

        przecież napisał, żeby nie robić...

        • 3 1

        • wątek miłosny wśród żołnierzy baterii?

          mocny pomysł, może się nie sprawdzić

          • 0 0

  • Pod wodzą Ministra Wojny Feldmarszałka Klicha obecna zdolność obronna jego mini-armii (1)

    jest dużo mniejsza niż w 1939 roku. Całe szczęście, że mamy wokół samych wypróbowanych przyjaciół i sojuszników

    • 36 19

    • szczególnie...

      ....tfu.... niemców..... dory niemiec pół metra pod ziemią..... kilku juzodkopałem nieopatrznie..... o nazad do ziemi.

      • 1 0

  • :)

    polak potrafi :) szacun

    • 29 1

  • Ciekawy artykuł

    Gratuluję autorowi ciekawego artykułu! Niech marudzący adwersarze Pana Lipki wreszcie wyluzują :-) Myślę, że tę historią niewiele osób znało.

    • 37 3

  • świetny artykuł czyta się jak zajawkę obiecującego filmu

    • 28 1

  • same piekne karty

    a jak je złożyć razem jedna wielka klęska...

    • 14 6

  • Ktoś pomylił kierunki:( (1)

    Niestety popełniono kardynalne błędy - szok:( Po pierwsze obie torpedownie znajdują się nie pomiędzy Gdynią a Gdańskiem a pomiędzy gdynią a puckiem (w drugą stronę). Podobnie z baterią Canet (co widać na zdjęciu). Jej podstawa znajduje się w okolicy cmentarza MW na oksywiu górnym. Czyli podobnie jak torpedownie w drugim kierunku. Umocnienia pomiędzy gdynią a gdańskiem to natomiast fragmenty BAS-ów czyli Bateri Artylerii Stałej co ważne powojennej.
    Następnym razem sugeruje zapoznanie się z faktami.

    • 35 7

    • no comment

      a stara torpedownia w okolicy Gdyni Oksywia to co, pies??? czytaj uwaznie cytowane zdania analfabeto. BAS powstawały w okresie powojennym czyli tez można uznać je za fortyfikacje powstałe w póxniejszym okresie (skrót myslowy?).
      złej baletnicy to i rąbek od spódnicy przeszkadza...bez komentarza

      • 6 12

  • GDANSKIEM? (3)

    Spacerując nadmorskim szlakiem między Gdynią a Gdańskiem,?
    Chyba sie panu rozpisalo o jedno miasto za duzo mieli by niemcy w swoim miescie polska altyrerie nadbrzezna instalowac? Wiec niech sie pan redaktor rozpisuje bardziej dokladniej i scislej bo jak bedzie to czytal jakis wielki patryjota polski o malym mozdzku to pomyslli ze polacy mieli w gdansku alrtylerie a glupi niemiec sie nawet nie zoorientowal.

    • 18 6

    • (1)

      a może tak przeczytaj cytowane zdanie do końca ;)

      • 3 5

      • a może lepiej przeczytać to zdanie od początku?

        "Spacerując nadmorskim szlakiem MIĘDZY Gdynią a Gdańskiem, spotkamy wiele pozostałości po II wojnie światowej"

        Akurat miedzy Gdynią a Gdańskiem wyraźnych pozostałości po II wojnie światowej jest niewiele.

        Wspomniana w tym zdaniu torpedowania znajduje się wprawdzie nieopodal Gdyni ale akurat nie w stronę Gdańska! Podobnie jak miejsce gdzie wydarzyła się opisana w artykule historia.

        W cytowanym wyżej zdaniu jest również informacja o powojennej baterii artylerii stałej ale co ona ma do tych niby wielu pozostałości po wojnie?

        Oczywiście można znaleźć pewne pozostałości po II wojnie światowej w nadmorskim pasie między Gdańskiem a Gdynią ale akurat w tym artykule nie ma o nich ani słowa.

        Po co więc zaczynać go od zdania, że jakoby jest ich wiele, następnie nie wymieniając choćby jednego?

        • 3 0

    • oj boszzz

      a przeczytałes zdanie do końca?

      • 3 5

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Sprawdź się

Sprawdź się

Jak to dzielnica Sopotu?

 

Najczęściej czytane