• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Herbatka u Komisarza i dwa śniadania jednego dnia

Jarosław Kus
20 października 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 
Delegacja rządowa, która w październiku 1936 r. zwiedzała Gdynię, wysłuchała referatów oraz zjadła drugie już tego dnia śniadanie na pokładzie transatlantyku "Batory". Delegacja rządowa, która w październiku 1936 r. zwiedzała Gdynię, wysłuchała referatów oraz zjadła drugie już tego dnia śniadanie na pokładzie transatlantyku "Batory".

Październikowe szarugi z reguły nie zachęcają do nadmorskich wycieczek, jednak 80 lat temu, mimo niepewnej pogody ("zmienne zachmurzenie, przelotne deszcze, słabe później silne wiatry zachodnie, temperatura wzrastająca"), w podróż nad morze wyruszyli "członkowie Rządu i parlamentarzyści" II Rzeczpospolitej.



Wizytę na Pomorzu, przebiegającą pod hasłem "wielkiego przeglądu prac inwestycyjnych", obszernie relacjonowała na swych łamach "Gazeta Gdańska" z 19 października 1936 r.


"Przewodnikiem" tej niezwykłej wycieczki był wicepremier Eugeniusz Kwiatkowski, pomysłodawca i "ojciec założyciel" współczesnej Gdyni. Towarzyszyli mu m.in. ministrowie: rolnictwa, komunikacji, przemysłu i handlu, wiceministrowie, wojewodowie - pomorski i poznański, a także trzydziestu parlamentarzystów z seniorem Sejmu, generałem Lucjanem Żeligowskim, który na kartach historii Polski zapisał się m.in. organizacją tzw. buntu Żeligowskiego w października roku 1920, podczas którego dowodzone przezeń oddziały zajęły Wileńszczyznę, proklamując powstanie tzw. Litwy Środkowej. Obszar ten został następnie włączony w granice II Rzeczpospolitej, co było główną intencją prawdziwego pomysłodawcy "buntu", czyli Józefa Piłsudskiego).

Wizytę rozpoczęto od odwiedzin Bydgoszczy, gdzie zwiedzono Państwowy Instytut Gospodarstwa Wiejskiego, Państwową Fabrykę Dykt oraz "ośrodki drewnianego budownictwa osadniczego w powiatach bydgoskim, świeckim, chełmińskim i wąbrzeskim".

Po godzinnym odpoczynku w Grudziądzu, zebrani wyruszyli w dalszą podróż do Gdyni. Tutaj honory gospodarzy czynili m.in. Komisarz Rządu Franciszek Sokół, dyrektor departamentu morskiego Leonard Możdżeński, kontradmirał Józef Unrug i dyrektor Urzędu Morskiego Stanisław Walenty Łęgowski.

Spożywszy "śniadanie w wagonie restauracyjnym", goście wsiedli do autokarów i udali się "na objazd inwestycji miejskich". "Objechano cały obszar miasta", na dłuższy czas zatrzymując się przy Hali Targowej i Rzeźni Miejskiej (obydwa obiekty jeszcze w budowie), odwiedzając następnie porty - drzewny "Pagedu" i rybacki(ze świeżo ukończoną chłodnią śledziową), a także bloki robotnicze na Nowym Obłużu. Port rybacki zwiedzano z morza, z pokładu holownika "Tytan".

Nie był to jednak jedyny akcent morski w trakcie zwiedzania Gdyni: objechawszy miasto, delegacja udała się na pokład transatlantyka "Batory", gdzie wysłuchano referatów, związanych z celem rządowej wizyty oraz zjedzono drugie śniadanie.

Następnie dostojni goście dotarli w godzinach popołudniowych do Wolnego Miasta Gdańska, gdzie również byli podejmowani z wszelkimi honorami przez przedstawicieli Komisarza Generalnego RP, odbywając m.in. przejażdżkę "statkiem przez port gdański". Na "herbatce" u Komisarza, czyli Kazimierza Papée, polscy goście spotkali się z przedstawicielami gdańskiego Senatu "oraz przedstawicielami gdańskich sfer gospodarczych polskich i niemieckich".
Fotografia portretowa Kazimierza Papee, komisarza generalnego RP w Wolnym Mieście Gdańsku. Fotografia portretowa Kazimierza Papee, komisarza generalnego RP w Wolnym Mieście Gdańsku.


Po powrocie do Gdyni, uroczystym obiedzie w Domu Zdrojowym i okolicznościowych przemówieniach, o godz. 23, wycieczka wyruszyła w drogę powrotną do Warszawy.

Gdynia była celem wycieczek nie tylko z Polski: w tym samym czasie gościł w mieście "wybitny przedstawiciel rumuńskiego życia gospodarczego", czyli "znany ekonomista rumuński", profesor Mihail Manoilescu.

Były minister robót publicznych Rumuni i były gubernator Banku Państwa przybył do Polski jako "przewodniczący wycieczki inżynierów". Zachwycony i pełen "szczerego uznania dla polskiej pracy na morzu", zapoznawał się z jej wynikami i choć w Polsce bywał już wcześniej, Gdynię odwiedził po raz pierwszy. Zwiedziwszy miasto w towarzystwie konsulostwa Kasprowiczów, udał się na samochodowy objazd polskiego wybrzeża morskiego. Po zakończeniu wizyty w Gdyni, profesor Manoilescu, dołączywszy do swojej wycieczki, udał się do Krakowa i Katowic.

Wybrzeże w tym czasie było nie tylko celem oficjalnych wycieczek, wyruszały stąd również delegacje do różnych części Polski. I tak np., korzystając z zaproszenia katowickiej Izby Przemysłowo-Handlowej, w podróż do Katowic udali się przedstawiciele gdańskiej Rady Portu. Dwudniowa wizyta na Śląsku, służąca nawiązaniu ściślejszej współpracy między śląskimi kopalniami i gdańskim portem, zrobiła "bardzo silne wrażenie zarówno na prezydium Rady Portu, jak i przedstawicielach gdańskiej delegacji".


Wszyscy goście przebywający nad polskim Bałtykiem (nie tylko ci oficjalni...) mieli możliwość podziwiania zarówno wielkich cudów gospodarczych, takich jak Gdynia, jak i tych małych, jak np. wspomnianej przez "Gazetę Gdańską", "motoryzacji straży pożarnej w Pucku".


Mogli też, jako kibice, wziąć udział w "wielkim wyścigu, zorganizowanym przez Klub Motorowy Związku Strzeleckiego w Gdyni", na liczącej 250 km trasie Gdynia - Puck - Karwia - Krokowo - Wejherowo - Kartuzy - Orłowo - Gdynia.


Sam wyścig miał "organizację na ogół niezłą", zawiodła jedynie publiczność, która wbrew przepisom, i zdrowemu rozsądkowi, na mecie zajmowała całą szerokość jezdni, omal nie doprowadzając do tragedii. Okazuje się więc, że gorliwe kibicowanie wcale nie jest najlepszą drogą do szczęścia...


Źródło: "Gazeta Gdańska" nr 240 z 19 X 1936 r. Skany pochodzą z Pomorskiej Biblioteki Cyfrowej.

Opinie (8)

  • "Dostojni goście" (5)

    łza się w oku kręci. Język mediów zmienił się bardzo, zwłaszcza w relacjach z ważnych wydarzeń. I żadnych insynuacji, ubarwień... Jak oni to wytrzymywali?

    • 12 0

    • to były zachowania oraz język wyższych sfer.

      wojna zdobiła selekcję. Przeżyli, w większości, fornale, biedota i oto co mamy.

      • 6 0

    • Kazimierz Papee

      był postacią o bogatym życiorysie. M.in. piastował urząd ostatniego chargé d'affaires II RP przy Watykanie, w latach 1939-1972 - w bardzo nieciekawych okolicznościach, po zerwaniu konkordatu. By przypodobać się władzom PRL po "odwilży" w stosunkach polsko-niemieckich, równie niepięknie Watykan pozbył się dyplomaty. Nigdy nie został wydany oficjalny komunikat o likwidacji placówki - jako powód podano brak pieniędzy na jej utrzymanie.

      • 2 1

    • Taaa zapytaj przedwojennej Gdańskiej Polonii co sądzili o Papee. (2)

      • 0 1

      • Nie chwalę (1)

        inie ganię. To były trudne, ale i piękne czasy - życiorysy ludzi - też. A co o Papee sądziła - jak to określasz niesłusznie - "Polonia Gdańska"?.

        • 1 1

        • Polonja Gdanska sama tak sie okreslala .Zatem oni chyba wiedzieli kim sa !

          • 0 0

  • Brawo

    Fajny artykuł

    • 6 0

  • Artykuł fajny ale goście zjedli sniadanie na pokładzie transatlantykA a nie transatlantyku Batory.Tylko oczko wypadło" temu misiu".

    Odpowiedź redakcji:

    Dziękujemy za sugestię. Treść została poprawiona.

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Katalog.trojmiasto.pl - Muzea

Sprawdź się

Sprawdź się

Do którego z miast Trójmiasta przyjeżdżali w XVI wieku uchodźcy religijni?

 

Najczęściej czytane