• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Cyklista trafił przed sąd. 100 marek kary

Paweł Pizuński
3 września 2015 (artykuł sprzed 8 lat) 
Niemieccy mężczyźni na rowerach, ok. roku 1920. Widać, że zdjęciu wykonano w atelier fotograficznym, a malownicze tło jest jest elementem scenografii. Niemieccy mężczyźni na rowerach, ok. roku 1920. Widać, że zdjęciu wykonano w atelier fotograficznym, a malownicze tło jest jest elementem scenografii.

Wznawiamy cykl opowieści kryminalnych, które na podstawie akt gdańskich sądów i przedwojennej gdańskiej prasy opisuje Paweł Pizuński. Dziś historia rowerzysty Hermanna Scholza, za tydzień opiszemy sprawę Kleina, który dostał 3,5 roku za udział w bójce, w której zginął człowiek.



Pomocnik malarza Hermann Scholz wskoczył na rower, nacisnął na pedały i od razu poczuł się lepiej. Było już po południu, wracał więc po pracy do domu, by wieczorem wyskoczyć z kolegami na piwo lub może do cukierni na precelki z lukrem.

Jechał z początku wolno, bo w centrum tłok nie do opisania. 17 sierpnia trwał wciąż jarmark, więc ludzi na ulicach było co niemiara. Biegali między straganami jak w jakim amoku i nie szło przejechać.

Dopiero na Targu Drzewnym zobacz na mapie Gdańska mógł mocniej nacisnąć na pedały. Było więcej miejsca, a i ludzi jakby mniej się kręciło. Wpadł na St. Elisabethwall (dziś to Podwale Grodzkie zobacz na mapie Gdańska), minął wóz z pieczywem i dorożkę, spojrzał w okna winiarni w hotelu "Reichshof" i... bach, stało się. Jakaś paniusia wpakowała mu się pod rower. On omal nie spadł, ona zaś legła plackiem na ulicy. Musiał się zatrzymać.

Spojrzał na damulkę. Jęknęła, uklękła na jezdni i spojrzała na niego groźnie.

- Jak jedziesz człowieku... - burknęła.
Próbowała się podnieść, a skoro tak, to nic jej nie było. Może zdarła sobie trochę skóry na rękach i kolanach, ale od tego nikt przecież jeszcze nie umarł.

Scholz spojrzał na swój rower. Kierownica prosta, pedały na miejscu, rama cała. Mógł jechać dalej. Gdzie tam! Nie dało się.

- Patrzcie! - krzyknął jakiś gość z boku - Nawet nie przeprosił...
- Drań! - zawtórowała mu baba w kwiecistej chuście na głowie - Nie dajcie mu uciec! - dodała widząc, że usiłuje wsiąść na rower.

Jak na zawołanie przed Scholzem wyrósł jegomość w jasnym, słomkowym kapeluszu.

- Wypadałoby przeprosić damę - powiedział głośno.
Scholz spojrzał na paniusię. Z trudem, bo z trudem, ale podnosiła się z jezdni.

- Przepraszam - rzekł.
Damula spojrzała na niego z wyrzutem, mruknęła coś pod nosem i zabrała się za strzepywanie kurzu i piasku z długiej, powłóczystej spódnicy.

Z takich rowerów korzystano ok. roku 1900 w Anglii. Z takich rowerów korzystano ok. roku 1900 w Anglii.
Scholz wsiadł na rower. Chciał jechać dalej, ale nie dało się.

- Hola, hola! Dokąd to, drogi panie? - jegomość w słomkowym kapeluszu niby się uśmiechał, ale uśmiech ten niczego dobrego nie wróżył - Ta dama ucierpiała.
- Przecie nic się jej nie stało - wzruszył ramionami Scholz.
- Jak to nic się nie stało? Ta dama upadła - jegomościowi w słomkowym kapeluszu przyszedł w sukurs inny, z wielkim wąsem i groźną miną. - Gdybyś człowieku jechał wolniej, nic by sie nie stało.
- Wcale szybko ja nie jechał - rozejrzał się na boki. Wokół zdążył zgromadzić się całkiem spory tłum gapiów.
- Co? Pełnym pędem pan gnałeś - odezwała się starsza kobieta w kwiecistej chuście i głośny szmer przebiegł wśród zgromadzonych.
- Policjanta trza zawołać - dodał ktoś z tłumu.
- Oczywiście - jegomość w słomkowym kapeluszu już zaczął się rozglądać - Zeznania świadków potrzebne będą i protokół szkód też trzeba spisać - dodał.
- Komu to potrzebne - jęknął Scholz. - Przecie nic się nie stało.
- Stało się, stało - odparł tamten zerkając w głąb ulicy - Protokół i tak będzie potrzebny.
- Kto pan jest?
- Breski, adwokatem jestem, więc znam się na procedurze - tamten spojrzał na niego z wciąż tym samym, nic dobrego nie wróżącym półuśmiechem.

Cholera! Adwokat, znaczy się więc prawnik. Diabli nadali... - chmara złych przeczuć przewaliła się przez głowę Scholza

Czytaj także: Rowerem po chodniku? Będą mandaty

* * *

Policjant znalazł się dość szybko. Na końcu ulicy wypatrzył go adwokat Breski. Policjant Hoyer spisał protokół oraz nazwiska kilku świadków i ludzie wreszcie zaczęli się rozchodzić.

- Na pana miejscu poszedłbym do tej damy z kwiatami - powiedział Breski, gdy Scholz miał już jechać. - Zaproponowałbym też jakieś odszkodowanie.
- Jak to? - Scholz wzruszył ramionami - Przecież nic sie nie stało - dodał nieźle podenerwowany i ruszył przed siebie. Adwokat się znalazł. Wpakuje człowieka w kłopoty i jeszcze płacić każe.

Nie zamierzał nigdzie iść i płacić też nie zamierzał, ale w końcu odwiedził damulę, chociaż mieszkała aż we Wrzeszczu. Żal mu się jej zrobiło, zwłaszcza że dowiedział się, że do sądu poszła. Założył odświętny garnitur, kupił nawet kwiaty i paniusi, która Ewald się nazywała, odszkodowanie zaproponował. Dwadzieścia marek za zdarte łokcie i kolana wydawało mu się wystarczająco dużo, zwłaszcza że w całym zdarzeniu niewiele było przecież jego winy. No, może i jechał szybko i może trochę się zagapił, ale przecież baba sama mu pod rower wlazła. Pomimo to Scholz wyraził kobiecie swe współczucie i chciał być miły. Gdzie tam! Nie dało się. Baba niemal go wyśmiała.

- Dwadzieścia marek?! - wydęła wargi ze wzgardą - Żartuje pan sobie chyba! Ja przez pana po doktorach musiałam chodzić. Do lazareta mnie wziąć chcieli. Nawet dzisiaj jeszcze kulejąc chodzę, a pan dwudziestoma markami chcesz sie wykpić?
Scholza zamurowało. A to bezczelny babsztyl. Chciał już powiedzieć jej parę słów do słuchu, ale jeszcze się wstrzymał. Jeszcze ugryzł się w język.

- Dobrze. Niech stracę. Dwadzieścia pięć marek dam.
- O! Pięć marek łaskawca dołożył! - uśmiechnęła się z kpiną, by po chwili nasrożyć się - Ja poważnego uszczerbku na zdrowiu doznałam, a pan mi tu dwadzieścia pięć marków daje!
- Nie mam więcej... - jęknął Scholz.
- W takim razie w sądzie się spotkamy! Mój pan adwokat już cię nauczy damy szanować.
- Jaki adwokat? - Scholza aż zamurował.
- Poznałeś go pan - spojrzała na niego z wyższością - To on za mną nieszczęsną pierwszy się ujął - dodała z dumą.

Niemiecka kartka pocztowa wydana ok. 1900 r, promująca turystykę rowerową. Niemiecka kartka pocztowa wydana ok. 1900 r, promująca turystykę rowerową.
W Scholzu aż krew się zagotowała. Przypomniał sobie jegomościa w słomkowym kapeluszu i to, co mu na odchodnym powiedział. Przebiegły prawnik znalazł sobie pannę totumfacką i oboje, na spółkę, oskubać go chcą. Niedoczekanie! Żaden sąd nie da im więcej, niż on chciał im dać! Niech idą do sądu!

* * *


Za radą Breskiego pani Ewald poszła do sądu. Rozprawa przed Izbą Karną odbyła się 1 listopada 1900 r. Scholz nie był w najlepszym nastroju, ale za to młody urzędnik reprezentujący prokuraturę był w swoim żywiole.

- Trzeba ukrócić niecne praktyki rowerzystów takich jak tutaj obecny pan Scholz. Mkną ulicami naszego miasta szybciej niż dorożki, wozy konne czy też auta, i przez ich lekkomyślność tylko piesi cierpią - grzmiał z trybuny.
Świadkowie też nie byli lepsi. Wszyscy jakby przeciw Scholzowi się zmówili.

- Potrącił starszą kobietę i nawet nie przeprosił - powiedział jegomość z wielkim wąsem.
- Odjechać chciał. Damą w ogóle się nie zainteresował - dodała starsza kobieta. Nie miała już na głowie kwiecistej chusty. Do sądu filcowy kapelusik z czarnym piórem założyła elegantka.
- Odszkodowanie owszem, zaproponował, ale dopiero kiedy dowiedział się, że pani Ewald do sądu poszła - dorzucił Breski i Scholz był ugotowany.

Prokurator zażądał stu marek grzywny i sąd tyle zasądził. Scholz musiał je zapłacić, bo jak nie, to na dwadzieścia dni trafiłby do więzienia.

O autorze

autor

Paweł Pizuński

- historyk, autor m.in. Pocztu Wielkich Mistrzów Krzyżackich i Pierwszego Pitawala Gdańskiego. Opisywane przez niego historie kryminalne pochodzą z gdańskiej prasy z początku XX w.

Opinie (15) 5 zablokowanych

  • rowery

    fajne te stare rowery! ;)

    • 22 1

  • Wniosek nasuwa się sam (1)

    Już przed laty tak jak teraz cyklistami byl problem tylko,ze teraz są bezkarni.

    • 43 34

    • obawiam się że nie

      jak sam tekst wskazuje: wtedy rowery były najszybszym środkiem transportu.
      teraz są nim samochody!

      • 8 0

  • Wina po obu stronach (1)

    Cyklista zaiste zbyt prędko jechać raczył lecz dama też nie była bez winy. Na ruch kołowy uwagi nie zwróciła lecz tylko sobie ze znanego powodu czym prędzej przed cykliste raczyć wyskoczyła. Domniemywać można, że prawnika zapoznać chciała blizej, którego od dawna wzrokiem sledzila, lecz damie nie wypada pierwszej filtru nawiązywać więc intrygę uknuła przebiegła by do swego obiektu westchnień się zbliżyć. Za nic miala problemy cyklisty skoro cel swój osiągnęła i łupem z obrońcą jej godności podzieliła się skrycie.

    • 44 7

    • fakt

      znam takich co by go wybronili, ośmieszyli sąd (medialnie - prasa), jej adwokacina znalazłby robotę palacza w lokomotywie a ona będąc w pierdlu buliła by sowite renty rowerzyście

      a gapiów spisać i przez lata targać po sądach za matactwo, tylko po to, żeby głupi lud przestał "myśleć" zbiorowo

      • 9 5

  • mój dziadek w latach trzydziestych dostał od gliniarza mandat, bo

    Miał cichy dzwonek! :)
    powiedział tacie i na kierownicy zawiesili taki jak krowy noszą

    taki dzon na kocich łbach :) :)

    to jak pojazd wiecznie uprzywilejowany :)

    • 21 1

  • Bezbożnicy (2)

    A to bezpożniki jedne!!!
    Nie obchodzili Wszystkich Swiętych!!!
    Pewnikiem protestanci, chociaż to też chrześcijanie. Dobrze, że im tyle kościołów pozabierano...

    • 4 12

    • 17. sierpnia było (1)

      napisane przecie...

      • 1 2

      • Czytać, czytać się nauczyć...

        Nie dość, że z czytaniem, to i z pisaniem na bakier...
        Rozprawa odbyła się 01.11.1900 r.

        • 5 0

  • dokładnie niech się wezmą za pedalarzy bo dojdzie do tragedii

    społeczeństwo tego oczekuje

    • 18 17

  • A ja bym zwrócił uwagę na konstrukcję hamulców na zdjęciu głównym - szał :D

    • 6 0

  • (1)

    dostał 3,5 roku czego?

    • 3 5

    • darmowego serwisu u autoryzowanego dealera

      • 3 1

  • Ale w którym roku miało miejsce to wydarzenie? mam rozumieć ze w tym co rozprawa w sądzie? ;( no ładnie tylko niecałe 3 miesiące ;)

    • 1 0

  • Cykliści jako kozły ofiarne zawsze w modzie.

    Kiedyś byli jeszcze ci na Ż., ale teraz nie wypada o nich mówić.

    • 5 3

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Promocja i dyskusja nad książką o historii 318. Dywizjonu Myśliwsko - Rozpoznawczego "Gdańskiego"

spotkanie

Sprawdź się

Sprawdź się

Jak nazywało się powojenne kino w Gdyni na Grabówku przy ul. Mireckiego?

 

Najczęściej czytane