• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Cygan czy dezerter? Dopiero golibroda rozstrzygnął

Paweł Pizuński
11 września 2015 (artykuł sprzed 8 lat) 
Tramwaj linii 10 na ulicy Oliwskiej w Nowym Porcie. Zdjęcie wykonane na początku XX wieku. Tramwaj linii 10 na ulicy Oliwskiej w Nowym Porcie. Zdjęcie wykonane na początku XX wieku.

Dwaj konduktorzy z tramwajów linii nr 2 i 4 skończyli pracę, przekazali służbę zmiennikom i razem ruszyli w drogę do domu. Żony z obiadem czekały, spieszyli się więc do domów. Ale o pogodzie zdążyli pogadać. Tym bardziej, że od nowego, 1901 roku śniegu było co nie miara, a tu znowu padało.



- Tory przysypie - zauważył konduktor linii nr 4.
- Ano przysypie - odparł kolega.
- Mają zamknąć kursy na Nowy Port
- Co zrobić. Zima. Koniec lutego...

Potem skupili się na afiszu zapowiadającym koncert muzyki symfonicznej, który miał się odbyć w gmachu strzelnicy.

- Mogliby dać coś naszego - zauważył konduktor z "dwójki". - No wiesz... Coś do tańczenia, a nie Schuberty i Wagnery.
- Na drugą niedzielę ma być bal maskowy. Będziesz mógł sobie poskakać. - zaśmiał się konduktor z "czwórki".

Pogadali jeszcze o obiedzie oraz o robocie i tak dotarli do Langgasse.

- A niech to licho! Cyganie... - zdziwił się ten z "czwórki"
.

Wracając przez ulicę Długą konduktorzy natknęli się na grupę Cyganów, wśród których jeden z nich rozpoznał znajomego z wojska. Wracając przez ulicę Długą konduktorzy natknęli się na grupę Cyganów, wśród których jeden z nich rozpoznał znajomego z wojska.
Rzeczywiście. Niedaleko ratusza stało kilku Cyganów. Niektórzy mieli z sobą instrumenty.

- Eeee tam Cyganie... To przebierańcy - odparł kolega z "dwójki". - Idą pewno z tego bazaru co w klasztorze franciszkańskim urządzili...
- Jakiego bazaru?
- Sprzedają rzeczy z całego świata. Jest kram chiński, szwedzki, szwarzwaldzki... Obóz cygański ponoć też jest - spojrzał na kolegę, ale ten nadal nie rozumiał. - No wiesz... Taka impreza dobroczynna. W gazecie pisali, że nawet cesarzowa jakieś rzeczy przysłała...
- Cesarzowa dobra kobieta... - pokiwał głową kolega z "czwórki".

Nagle stanął jak wryty i wybałuszył oczy.

- A nich mnie licho... - wyszeptał.
- Co się stało?
- Przysiągłbym, że to Ernst. Chód ten sam, ta sama postawa... Nawet na pysku zbytnio się nie zmienił.
- O kim ty mówisz?

Konduktor z "czwórki" wskazał jednego z Cyganów. Miał szarą czapkę na głowie i taką samą kurtkę, ale za to spodnie zielonkawe. Mimo to na tle swych barwnie odzianych towarzyszy i tak najmniej rzucał się w oczy.

- Znam go, służył ze mną w wojsku. Nazywał się Ernst. Przydzielili go nawet do tej samej co ja izby. Ale zwiał, skurczybyk.
Ruszyli dalej, ale grupy Cyganów nie spuszczali z oczu. Na szczęście tamci zajęci byli wyłącznie sobą, więc nie zauważyli, że są obserwowani.

- Jak to zwiał?
- Normalnie. Na urlop pojechał i nie wrócił...
- Pewny jesteś, że to on?
- Jasne. To ten sam typ.
- Zgłosić więc trzeba - odparł ten z "dwójki".

Zaczął się już nawet rozglądać za jakimś policjantem, ale kolega z "czwórki" go powstrzymał.

- No co ty. Nie godzi się donosić na kolegów...
- Jaki on dla ciebie kolega - konduktor z "dwójki" wzruszył ramionami. - A poza tym czemu miałoby mu się upiec? Każdy z nas odsłużyć musiał swoje, więc czemu on ma być lepszy...
- Też fakt - pokiwał głową ten z "czwórki".

Ruszyli w stronę ratusza, gdzie spodziewali się spotkać jakiegoś przedstawiciela władz. Jakiś policjant stał nieopodal wejścia. Konduktorzy przedstawili mu sprawę i porządkowy uczynił to, co do niego należało, czyli wylegitymował domniemanego dezertera.

Długie Nabrzeże w Gdańsku, około roku 1890. Widok z Mostu Zielonego. Długie Nabrzeże w Gdańsku, około roku 1890. Widok z Mostu Zielonego.
Jednak Cygan papiery miał w porządku: według nich nazywał się Hermann Rose i twierdził, że z Ewaldem Ernstem nie ma nic wspólnego. Policjantowi to wystarczyło, ale nie konduktorom. Ten z "czwórki" przyjrzał się w międzyczasie Cyganowi i od razu zyskał pewność. Twierdził, że Rose i Ernst to ta sama osoba.

- Wszystko się zgadza. Wzrost, włosy, piegi na facjacie i jeszcze ta blizna na szyi. Ernst miał taką samą.
- Pan szanowny nie myli się? - policjant zmierzył go wzrokiem. Wyglądało na to, że jeśli konduktor był w wojsku, to sporo czasu temu. - Kiedy pan spotkał tego Ernsta? - zapytał dla pewności.
- W 1893 roku.
- Panie drogi. Przecie to osiem lat temu było... - policjant wzruszył ramionami
- I co z tego? To Ernst... Na sto procent - odparł konduktor

Policjant podrapał się w czoło, mruknął coś pod nosem, po czym zerknął na papiery i na Cygana. Niby wszystko było w porządku. Papiery zgadzały się, Cygan stał spokojnie, choć jego towarzysze próbowali ująć się za nim. Chciał już puścić nieboraka, ale jak sto procent, to sto procent. Zatrzymał Cygana, a policja, za radą urzędnika prokuratury Zaleskiego, przekazała go władzom wojskowym.

* * *

Władze wojskowe musiały sprawdzić sprawę. Z koszar 5. Pułku Grenadierów im. Króla Fryderyka I, w którym od listopada 1892 r. służył Ewald Ernst, ściągnięto kilku jego byłych przełożonych. Niemal każdy z nich stwierdził z przekonaniem, że Rose jest do Ernsta nadzwyczaj podobny, a dowódca plutonu był nawet pewien, że chodzi o jedną i tę samą osobę.

Najciekawsze było jednak to, co zeznał pewien żandarm z Tczewa.

W swoim czasie był on feldfeblem w kompanii Ernsta i miał sposobność dobrze go poznać, bo obaj zostali umieszczeni w tej samej izbie. W 1893 r. Ernst nie wrócił z urlopu, a mniej więcej rok później żandarm spotkał na jednej z ulic w Tczewie człowieka, który był do niego uderzająco podobny. Szedł w towarzystwie kilku Cyganów i w ogóle nie zwrócił na niego uwagi.

Król pruski Fryderyk I Hohenzollern, patron 5 pułku piechoty, w którym służył Ewald Ernst. Król pruski Fryderyk I Hohenzollern, patron 5 pułku piechoty, w którym służył Ewald Ernst.
Żandarm poszedł za nim i w pewnym momencie krzyknął do niego "Ernst, gdzieś ty się podziewał". Tamten odwrócił się, spojrzał na niego, po czym śpiesznie ruszył dalej. Drań chciał uciec, bo biegł niemal, ale policji udało się go zatrzymać w cygańskim taborze, który biwakował niedaleko Wisły.

- Wylegitymowali go oczywiście... - pokiwał żandarm głową, gdy 22 maja 1901 r. zeznawał przed sądem wojennym - ...ale pokazał im papiery na nazwisko Hermanna Rose i puścili go wolno. W ogóle mnie nie słuchali. To był błąd...
- Dlaczego?
- Bo to jest Ernst - wskazał na Rosego.
- Nie ma na to przekonujących dowodów - przerwał mu obrońca.
- Jest jeden dowód. Ernst miał tatuaż na jednym z ramion. Każcie mu odsłonić ręce, a będziecie mieli dowód.

Przewodniczący sądu nakazał Rosemu podnieść rękawy koszuli, ale domniemany dezerter żadnego tatuażu nie miał, a jedynie dość duże znamię na przedramieniu. Mogło ono powstać w wyniku oparzenia lub zranienia, ale również próby usunięcia tatuażu.

Prokurator zażądał 9 miesięcy więzienia dla oskarżonego, ale sąd wahał się.

- Nie można pochopnie skazywać człowieka - orzekł przewodniczący trybunału. - Proponuję odroczyć rozprawę. Jeśli prokurator przedstawi dodatkowe dowody, wówczas wydamy wyrok zgodny z oczekiwaniami prokuratury - dodał i zamknął rozprawę.
* * *

Przedstawiciel prokuratury nie krył zawodu z takiego obrotu sprawy. Wydawało mu się, że oskarżenie ma mocne dowody, a tymczasem sąd zakwestionował wszystkie. Co można było jeszcze zrobić? Znaleźć innych świadków? Po upływie ośmiu lat? Dobre sobie.

Załóżmy jednak, że ktoś się znajdzie. Załóżmy, że komuś przypomni się nagle, że w wojsku znał Ernsta i że dobrze go zapamiętał, bo ten zwędził mu kilka marek z portfela. Tacy świadkowie zgłaszali się już wcześniej, ale nikt nie zamierzał ich powoływać. Skoro sąd odrzucił zeznania żandarma z Tczewa, to te też by wyśmiał.

Przedstawiciel prokuratury zamierzał już dać sobie spokój, gdy nagle oskarżony dobrowolnie przyznał się do winy.

Oczywiście, nie zrobił tego sam z siebie wskutek wyrzutów sumienia lub w przypływie żalu z powodu osłabienia gotowości bojowej armii cesarskiej. Nikt nie jest aż tak szalony. Do przyznania się skłonił go pewien golibroda z Gdańska. Przeczytał on w gazecie relację z pierwszej rozprawy i przypomniał sobie, że w 1892 r. strzygł głowy grenadierów. Czerep Ernsta szczególnie utkwił mu w pamięci, bo gdy zgolił mu włosy z tyłu głowy, odkrył tam wielką szramę.

Dopiero golibroda, który przed laty strzygł mężczyznę i zapamiętał jego charakterystyczną bliznę na głowie, rozstrzygnął, że jest on dezerterem. Dopiero golibroda, który przed laty strzygł mężczyznę i zapamiętał jego charakterystyczną bliznę na głowie, rozstrzygnął, że jest on dezerterem.
Nazajutrz, z samego rana golibroda zgłosił się na policji, a ta skierowała go do władz wojskowych.

Jeszcze tego samego dnia Rosego ściągnięto z aresztu, posadzono na krześle i zgolono do zera w miejscu wskazanym przez golibrodę. Znalazła się szrama: duża, różowa, pofałdowana.

Ernst alias Rose od razu przyznał się do dezercji. Rzeczywiście dał dyla z wojska. Kiedy na Wielkanoc 1893 r. dostał urlop, pojechał pod Grudziądz, gdzie spotkał swych rodaków. Tak długo go namawiali, że zdecydował się w końcu nie wracać do koszar. Dzięki pomocy swych ziomków wyrobił sobie nowe dokumenty i wyjechał do Rosji. Bawił tam do 1900 r. i wtedy jakiś diabeł podkusił go, by choć na chwilę wrócić do Prus. I wtedy wpadł.

O autorze

autor

Paweł Pizuński

- historyk, autor m.in. Pocztu Wielkich Mistrzów Krzyżackich i Pierwszego Pitawala Gdańskiego. Opisywane przez niego historie kryminalne pochodzą z gdańskiej prasy z początku XX w.

Opinie (19) 1 zablokowana

  • Bardzo lubię te stare historie opisywane tu.

    Zwłaszcza te z początku wieku.

    • 67 1

  • Co to za brednie (5)

    A propo
    Uzywanie wyraznia Cygan jest oficjalnie w EU zabronione.

    • 2 76

    • W 1901 nie było żadnej unii więc cyganów nazywało się cyganami.

      • 33 1

    • pisanie z błędami jest zakazane

      A nie pisze się "a propo" tylko "á propos"

      • 18 0

    • znam człowieka, który otwarcie mówi o swoim ojcu, (1)

      że był cyganem, a siebie określa jako pół-cygan. To określenie nie jest w żaden sposób obraźliwe. To, że się źle kojarzy to już inna sprawa, ale nie pogadajmy w paranoję. Słowo "murzyn" też nikogo nie obraża, a na pewno nie samych czarnoskórych, którzy też tak o sobie mówią. Ech, ta poprawność polityczna jest na wyrost

      • 21 0

      • Jak dla mnie to jest głupie uznawanie słów za brzydkie, zakazane i te ładne. Każdy je interpretuje po swojemu. Mnie np obraża jak ktoś powie dsaifeifnkvkdlfeopibnbasduiashurjiopfndjhaiihifhflfjkhsdifdfdjeorjerhsdjfkshd.

        • 10 0

    • używanie rozumu w UE (!) nie jest zabronione

      Może czas najwyższy się douczyć?

      W końcu nic tak nie plami honoru jak atrament - w Twoim przypadku ten post.

      • 4 0

  • fajnie napisane, Czy Pan Autor myśli o wydaniu zbioru takich opowieści w formie książki? (1)

    na pewno byłby to hit!

    • 45 1

    • Faktycznie

      Mała książeczka z taki artykułami była by super. Ale żeby powstała z napisanych juz artykułów. Wówczas nie straciła by na jakości jak to zazwyczaj bywa przy tworzeniu podobnych projektów.

      • 11 0

  • ciekawy artykuł

    W sam raz do porannej kawy

    • 31 0

  • cygan

    cygan i już. co z tego, że zabronione. to prawda i koniec cygan zawsze cyganił- kradł, nie oszukujmy się, należy się im ta nazwa!

    • 14 1

  • oczywiście

    wszystkie dialogi prowadzone były w jęz niemieckim ... Czy już wtedy Gdańsk wrócił do macierzy jak wmawiali bolszewicy ? ...

    • 9 6

  • (1)

    ciekawe jakby Polak zareagował gdyby spotkał kumpla z wojska dezertera

    • 11 2

    • Gdyby to był dezerter z pruskiej armii to pewnie by go nie wydał.

      Mój dziadek podczas I wojny światowej zdezerterował z CK armii austriackiej. Ale to żaden wyczyn, były tysiące dezerterów.

      • 3 0

  • bardzo fajny artykuł

    "Pożerałam" tekst żeby jak najszybciej dowiedzieć się czy "biedny" dezerter zostanie zdemaskowany....pozdrawiam autora, czekam na więcej takich opowieści z Gdańska....

    • 18 1

  • mialem kiedys psa co sie wabil Cygan

    • 11 0

  • W Latach 50 "Cygan" - Polak Henryk J. rządził we Wrzeszczu ze swoją grupą. (1)

    Pięścią przebijał żebra...
    Zginął w 1973 r.

    • 3 1

    • rządził.....chyba swoją...d*pą

      a nie WRZESZCZEM

      • 0 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Katalog.trojmiasto.pl - Muzea

Sprawdź się

Sprawdź się

Gdzie w Gdańsku znajdowała się Góra Wisielców?

 

Najczęściej czytane