- 1 Czemu już nie ma takich imprez? (67 opinii)
- 2 Zajrzyj do międzywojennych witryn (34 opinie)
- 3 Kto wykonał słynne zdjęcie Jana z Kolna (210 opinii)
- 4 Willa słynnego "morskiego" malarza (154 opinie)
- 5 Podróż koleją z Gdyni do Szwecji (7 opinii)
- 6 Morze odkryło tajemniczą łódź (62 opinie)
Chwila zadumy nad łyżką do butów
Łyżka do butów. Niegdyś przedmiot banalny, dziś już nieco zapomniany. A jednak - nawet tak pospolite przedmioty mogą być świadectwem historii. Łyżka, o której chcę napisać, jakimś trafem przechowała się u naszej rodziny. Wykonana jest z najzwyklejszej, chyba niklowanej, blachy. Choć jej powierzchnia jest już trochę sfatygowana, wciąż dobrze widać wygrawerowany na niej rysunek damskiego buta na obcasie oraz nazwę i adres sklepu: Müller's Goliath-Sohlerei, Inh. W. Muzyk, Danzig, II. Damm 17.
Właściciel tego sklepu, Władysław Muzyk, urodził się w 1874 roku w Suszewie koło Mogilna. W Gdańsku zamieszkał około 1890 r. i widać całkiem nieźle sobie radził, skoro już na przełomie wieków posiadał dwie kamienice na Prawym Mieście: większą przy II. Grobli (II. Damm 17), gdzie na parterze znajdowały się sklep i zakład szewski, a na piętrze mieszkanie właściciela, oraz mniejszą, tuż za rogiem, przy Świętojańskiej 16 - w tej drugiej mieszkali jego teściowie, bowiem Władysław był już wówczas żonaty z pochodzącą z Gniewu Marią Raczkowską. Z małżeństwa tego urodziło się dwóch synów: Feliks i Edmund, oraz córka Leokadia.
Również ich dzieci uczestniczyły w ruchu patriotycznym. Najstarszy, Feliks (ur. 1898), miał burzliwe przeżycia w okresie I wojny światowej, której wybuch zastał go w Warszawie, dokąd pojechał, by sprowadzić nuty i teksty polskich pieśni dla gdańskiego chóru "Lutnia". Potem było internowanie (jako obywatela Niemiec), zesłanie do syberyjskiego Omska, powrót przez pogrążoną w rewolucyjnym zamęcie Rosję do Gdańska, wcielenie na początku 1918 r. do armii niemieckiej i dezercja pod koniec roku. Po utworzeniu Wolnego Miasta Gdańska pracował w polskich placówkach bankowych, stopniowo awansując, aż doszedł do stanowiska prokurenta i wicedyrektora w The British and Polish Trade Bank w Gdańsku. Czas wolny poświęcał zaś pracy z "Lutnią" - wrodzone zdolności muzyczne pozwoliły mu sprawować stanowisko dyrygenta i kierownictwo chóru. Dziś, w epoce mediów elektronicznych, trudno uzmysłowić sobie, jak wielką rolę odgrywały w tamtym czasie towarzystwa śpiewacze. Dla wielu Polaków, żyjących i pracujących w otoczeniu niemieckojęzycznym, spotkania chóru były główną, a może i jedyną sposobnością do kontaktu z żywym słowem polskim. Nauka pieśni patriotycznych czy ludowych dawała zaś dodatkową wiedzę o Polsce i kształtowała postawy patriotyczne. "Lutnia" była przez długi czas jednym z dwóch najważniejszych chórów polskich w Gdańsku; dopiero w ostatnim roku przed II wojną światową została połączona z chórem "Cecylia" prof. Kazimierza Wiłkomirskiego.
Młodszy z braci, Edmund, przed wojną zatrudniony w PKP, po aresztowaniu i torturach w Victoriaschule został zwolniony, ale w następstwie ciężko chorował i zmarł u swojej matki w 1943 r. Senior rodu, sześćdziesięciopięcioletni Władysław Muzyk został aresztowany w październiku 1939 r. i także trafił do Stutthofu, gdzie spędził ponad 5 lat. Doskonała znajomość szewstwa zapewniła mu względnie dobre traktowanie przez esesmanów, dla których szył i reperował oficerskie buty. W 1945 r., w ostatnich miesiącach wojny znalazł się w grupie więźniów, którą hitlerowcy usiłowali przewieźć drogą morską na zachód; dotarł do Flensburga, gdzie doczekał wprawdzie wyzwolenia, ale zaraz potem zmarł na tyfus i niewydolność krążenia.
W 1946 szczątki Feliksa Muzyka wraz z innymi osobami zamordowanymi 22 marca 1940 r. ekshumowano i przeniesiono na cmentarz na gdańskiej Zaspie. O zasługach rodziny Muzyków przypomina dziś tablica pamiątkowa na ulicy II Grobla, w miejscu, gdzie znajdowało się mieszkanie i zakład szewski Władysława Muzyka. Feliks Muzyk jest od 2002 r. patronem jednej z nowych ulic w Gdańsku-Maćkowach.
Fragmenty wspomnień córki F. Muzyka, Budzimiry Wojtalewicz-Winke, znajdują się w tomie "Danzig 1945 Gdańsk", Wydawnictwo "Marpress" Gdańsk 1997.
O autorze
Marcin Stąporek
- autor jest publicystą historycznym, prowadzi firmę archeologiczną. Pracował w Muzeum Archeologicznym w Gdańsku i Wojewódzkim Urzędzie Ochrony Zabytków w Gdańsku. Obecnie jest pracownikiem Biura Prezydenta Gdańska ds. Kultury.
Opinie (6) 2 zablokowane
-
2006-02-22 16:57
Muzyk...
...a jednak szewc. ;-)
- 1 1
-
2006-02-22 19:47
ciekawa historia :)
- 1 0
-
2006-03-02 11:46
Tylko szkoda tak wspaniałych ludzi
- 1 0
-
2006-03-02 14:34
:)
ale też szczęście,że historia ich losów nie została zapomniana
- 1 0
-
2006-03-05 17:28
Zgadzam się.
- 1 0
-
2008-07-07 19:05
Budzimira Wojtalewicz-Winke
Znam osobiście Budzimirę, jest to Człowiek wielkiego formatu.Pomimo podeszłego wieku ciągle jest czynna i bardzo dużo robi dla zachowania pamięci o tamtych strasznych czasach, gdzie samo bycie Polakiem było nieraz wyrokiem śmierci. Pozdrawiam Barbara.
- 4 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.