• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

80 lat temu wszyscy żyli losem króla

Jarosław Kus
13 grudnia 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Podróż koleją z Gdyni do Szwecji przez Bałtyk

Grudzień w mediach od lat przebiega według podobnego schematu: dominują materiały o zimie i świętach, w tym ze świątecznymi przepisami kulinarnymi i reklamami gwiazdkowych podarków.



Jednak w roku 1936 zdarzyło się coś, co - na krótki wprawdzie czas - złamało ten świąteczny schemat - wystarczy jeden rzut oka na "Gazetę Gdańską" z 7-8 grudnia 1936 r. Już na pierwszej stronie, dużymi literami, dziennik obwieszcza "prawie pewną abdykację Edwarda VIII".

Był to finał romansu króla z dwukrotną rozwódką, Amerykanką Wallis Simpson. Małżeństwu króla z panią Simpson sprzeciwiła się rodzina królewska, rząd brytyjski i  miejscowa opinia publiczna.

Sprawa ta wzbudzała emocje ludzi na całym świecie, nie schodząc - jak widzimy na gdańskim przykładzie - z pierwszych stron gazet. "Gazeta " poświęciła "królewskiej aferze" niemal całe dwie pierwsze strony, tak że ledwie starczyło miejsca na "brzytewki o wklęsłym szlifie", o wdzięcznej nazwie Toledo.

Ale wróćmy do przedświątecznej rzeczywistości polskiego Wybrzeża. Oto w Gdańsku "przed gwiazdką i Nowym Rokiem" "podwyższono godziny pracy w piekarniach i fabrykach chleba" - w niektóre dni zakłady te rozpoczynały pracę nawet o godzinie 2 w nocy.

W Gdyni natomiast z powodu Bożego Narodzenia udzielono urlopów członkom orkiestry reprezentacyjnej Związku Strzeleckiego: powrót muzyków do pracy miał nastąpić dopiero 28 grudnia.

Interesującym źródłem o kupowanych (lub pożądanych) prezentach są niewątpliwie reklamy. "Idealnym prezentem" - przynajmniej zdaniem reklamodawców - były więc: bursztyny, muszle, wyroby ze srebra, platery, kryształy oferowane przez gdyńskie sklepy Piotra Prześniaka.

Miłośnicy muzyki (zwłaszcza tej "zza oceanu") mogli liczyć na prezent w postaci radioodbiornika firmy Elektrit - był to sprzęt jak na tamte czasy naprawdę nowoczesny (pięć lamp, oktoda-duodioda, siedem obwodów... oraz cały szereg innych funkcji, a także wbudowane "urządzenie gramofonowe")...

...i w dodatku w "100% polski".

Jednak miłośnicy "elektroniki" zagranicznej również mogli znaleźć coś dla siebie, o czym przekonujemy się z reklamy niemieckiej firmy Telefunken. Dla dzieci - jak zawsze - "zabawki..., zabawki..., zabawki..."

...dla panów "krawaty - koszule - bonżurki - szlafroki - chusteczki" lub "piękne kapelusze welurowe Hückla i Goeperta. Jednym słowem - jak słusznie zauważa "Gazeta" - "czytelnik nasz jest w rozterce". A przecież zakupy świąteczne to nie tylko prezenty: wystarczy wspomnieć chociażby o łakociach na świąteczny stół czy ozdobach choinkowych.

Powrotu z zakupów nie należało jednak uskuteczniać taksówką, przynajmniej w Gdyni, gdzie od czasu pamiętnego strajku "właścicieli autodorożek" władze nie były w stanie wyegzekwować nowej, niższej taryfy za przejazd. Jak pamiętamy z wcześniejszych artykułów, decyzję w sprawie urzędowego obniżenia cen za przejazd Komisarz Rządu podjął jeszcze latem, jednak mimo "tego długiego okresu czasu wielu właścicieli autodorożek nie zmieniło jeszcze liczników przy swych wozach". Doszło więc do sytuacji, że za przejazd tą samą trasą można było zapłacić 1 zł 40 gr, u taksówkarza ze starym licznikiem - 2 zł, a u jeszcze innego... aż 4 zł 89 gr!

Nic więc dziwnego, że felietonista "Gazety" ocenił całą sytuację jako "kpinę z szerokich rzesz jeżdżących" i "urzędowych zarządzeń" i zaapelował do władz o pilne uregulowanie kwestii taksówkowej, by odwiedzający Gdynię nie doszli do przekonania, że "to nie tylko miasto wysokich cen", lecz również "wyzyskiwaczy".

Ale gdyńskie władze zajęły się czym innym. Członkowie Rady Miejskiej, Komisarz Rządu w Gdyni Franciszek Sokół i naczelnicy wydziałów Komisariatu Rządu wyruszyli w podróż po mieście w celu "lustracji robót inwestycyjnych".

Delegacja podróżowała jednak "w autobusie i kilku samochodach", a nie w taksówkach. Odwiedzono: "roboty przy budowie rzeźni miejskiej, hali targowej, wielkich łazienek na plaży orłowskiej i szkoły w Chylonji", szkoły powszechne w Oksywiu i Małym Kacku oraz "wiele dróg i ulic wybudowanych, bądź też rozpoczętych w bieżącym roku".

Wracając z inspekcji, włodarze miasta widzieli być może pogorzelisko przy ulicy Portowej...

...mieli również okazję odwiedzić Państwową Szkołę Morską w Gdyni, działającą od roku 1930. Obchodząca szesnastą rocznicę swego gdyńskiego żywota szkoła powstała jednak już w roku 1920, jako Szkoła Morska w Tczewie. Szkoła zajmowała się kształceniem kadr dla polskiej marynarki handlowej, dzięki czemu "widok oficera polskiej marynarki handlowej" w roku 1920 będący rzeczą zupełnie niewyobrażalną, stał się w roku 1936 "rzeczą normalną, zwykłą".

Wychowująca "dzielną, fachową kadrę ludzi morza" uczelnia obchodziła swe doroczne święto w dniu 8 grudnia, w rocznicę uroczystego jej poświęcenia (w roku 1920 we wspomnianej uroczystości udział wziął sam Stefan Żeromski).

Dziś w ten dzień święto obchodzi kontynuatorka tradycji PSM czyli Akademia Morska w Gdyni.

Opinie (7)

  • schemat (1)

    złamany w sposób rzec by można - dzisiejszym językiem - w sposób celebrycki.

    • 2 0

    • A prezenty

      pod choinkę były, podobnie jak dzisiaj, praktyczne. Świat zmienia się, ale szczegóły i problemy pozostają. Nawet te z taksówkami związane. Jazda bez licznika to klasyka gatunku. Nic się nie zmieniło.

      • 6 1

  • A propos (3)

    brzytewek marki Toledo, to była to bardzo ceniona marka żyletek. Produkowała również żyletki o nazwie Matador, bardzo dobre, ale dzisiejsza młodzież może nie znać nawet takiego artykułu.

    • 9 0

    • A brzytewki

      używane były też do temperówek, do strugania ołówków i kredek. No i przez krawcowe - do prucia szwów przy nicowaniu ubrań ;)

      • 3 0

    • (1)

      Ja się golę brzytwą. Serio. Taką nowoczesną z wymiennymi wkładami.

      • 2 0

      • Fajnie.

        Dawne brzytwy nie miały wymiennych wkładów. Mój ojciec miał zamocowany (na klamce) skórzany pasek, który służył właśnie do ostrzenia. Podobne zdarzały się w zakładach fryzjerskich.

        • 1 0

  • Czyli Danziger Zeitung byl tak samo wrednie nastawiony do Gdyni jak i dzis

    W Gdyni: Pozar,drogie ceny i "wyzyskiwacze" a w tfu..volksdeutsch-danzigu praca wre (piekarz pracuja 2 godziny dluzej) pisuje sie o angielskich krolikach.
    No ale juz za 3 lata danzigerzy byli w swoim volksdeutsch-zywiole...

    • 6 17

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Promocja i dyskusja nad książką o historii 318. Dywizjonu Myśliwsko - Rozpoznawczego "Gdańskiego"

spotkanie

Sprawdź się

Sprawdź się

Jak nazywało się powojenne kino, które mieściło się w Gdyni przy ulicy Świętojańskiej?

 

Najczęściej czytane